sobota, 21 kwietnia 2012

WSPOMNIENIE II

17 marca 2013

Wie, że robi błąd. Popełnia go co czwartek od roku, więc naprawdę jest już tego w pełni świadom. Nie przeszkadza mu to jednak w notorycznym łamaniu (ustanowionego przez siebie samego) zakazu. Wsiada w taksówkę, podaje adres i czterdzieści minut później znajduje się już na miejscu. W recepcji siedzi nowa sekretarka. Nie zna go więc musi podać swoje dane, a później dane pacjenta. Zostaje zaprowadzony do pokoju numer czterdzieści sześć. Puka cicho i wchodzi do środka, dopiero gdy usłyszy ciche pozwolenie. Na jego widok Cilian zrywa się z łóżka, obdarzając go promiennym uśmiechem. W takich chwilach przypomina mu tego chłopaka, którego dopiero co poznał w wiedeńskim metrze i ledwo powstrzymuje się przed pocałowaniem go na powitanie.
-Mam dla Ciebie to czasopismo, które chciałeś. Chociaż wątpię, by napisali cokolwiek o czym jeszcze nie wiesz – mówi powoli, wyciągając przed siebie gazetę. Obserwuje uważnie jak Cilian bierze ją do ręki, przesuwa wzrokiem po okładce, a potem unosi go na jego twarz.
-Dziękuję. - Obaj milczą przez dłuższą chwilę, dopóki Kartz nie siada w mało wygodnym fotelu, a Cilian nie zajmuje miejsca na swoim łóżku. - Mówią, że niedługo mnie wypuszczą. Najpóźniej za miesiąc.
Heinrich przełyka głośno ślinę, bo informacja uderza w niego z siłą tsunami. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiało to nastąpić, ale wizja ta była na tyle absurdalna, że w ogóle jej do siebie nie dopuszczał. Jakby chłopak miał siedzieć w szpitali psychiatrycznym do końca życia. Niedorzeczne.
-I co? Jesteś gotowy?
-Hein... - wzdycha cicho, spuszczając wzrok na własne dłonie. - Ja wiem, że narozrabiałem, ale już jest w porządku. Wszystko ze mną okej.
Kartz nigdy nie zradził mu, co zdarzyło się wtedy w kuchni i nie ma takiego zamiaru. Chłopak pamięta tylko szczegóły i lepiej, żeby tak pozostało. Nie musi zrzucać na niego bomby informacji, a w niej tekstu wiesz, tak szalałeś z nożem, że teraz wyglądam jak jebany potwór doktora Frankensteina. Woli zostawić to dla siebie, szczególnie, że Cilian przeszedł już naprawdę wystarczająco. 
-Masz gdzie się zatrzymać? - Ponownie zapada cisza i tym razem Kartz jest przekonany o swojej winie w tym milczeniu. Zaciska usta w wąską linię. Jasne, że nie ma gdzie się zatrzymać. Cholera. Nie może wziąć go do siebie, bo to zwyczajnie niemożliwe, jeszcze nie teraz. To, że tu przychodzi, nie oznacza że chce mieć z nim coś wspólnego. Cilian jest niebezpieczny.-Po prostu powiedz, że nie chcesz, żebym wprowadził się do Ciebie. Zrozumiem.
-Chcę, Cilly - mówi, sam nie będąc do końca pewnym czy rzeczywiście tak jest.
-Więc w czym problem?
-Mam tylko jedno łóżko - wypala głupio, niemal parskając przy tym śmiechem. To się dopiero nazywa powód. Brawo, Kartz. Jesteś mistrzem.

WSPOMNIENIE I

14 maja 2011

Przekręca klucz w zamku i wchodzi do mieszkania. Wie, że coś jest nie tak już na samym wstępie. Nie zdejmuje nawet butów, tylko od razu udaje się do kuchni. Zanim jeszcze przekracza próg pomieszczenia, słyszy żałosny szloch. Przyspiesza, a kiedy staje naprzeciwko chłopaka, zamiera w całkowitym bezruchu.
-Odłóż ten nóż – mówi spokojnie. Cilian jednak nadal stoi w miejscu i drżącą dłonią dotyka swojej klatki piersiowej, przesuwając się do tyłu, dopóki nie trafia plecami na ścianę. Wydaje z siebie krótki jęk, po czym szepce coś pod nosem. Kartz nie jest w stanie dosłyszeć choćby słowa, ale ma pewność, że to nic dobrego. - Cilian, proszę.
Rzadko kiedy prosi. W zasadzie sam nie pamięta, kiedy zdarzyło mu się to po raz ostatni. Nie wywołuje to jednak żadnej reakcji, oprócz szaleńczego i z pewnością histerycznego wymachiwania nożem. Heinrich wie, że jeśli tak dalej pójdzie to chłopak zrobi sobie krzywdę. Milczy więc i przesuwa się, krok za krokiem, bardzo powoli w jego stronę. Gdy znajduje się jakieś dwa metry od niego, Cilian zaczyna krzyczeć i chyba niechcący przecina sobie przedramię. Jest to znak dla mężczyzny, że dłużej nie może przyglądać się tej sytuacji i musi zadziałać. Jeszcze raz prosi go, by ten odłożył nóż, a gdy spotyka się z całkowitą ignorancją, przybliża się mocniej. Ma wrażenie, że chłopak w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że sprawi ból im obu, ale Kartz jest teraz za bardzo zmartwiony i przerażony, by zawracać tym sobie głowę na dłużej. Żeby go uspokoić, musi zamknąć go w swoich ramionach. Tak jak ostatnio. I jeszcze wcześniej. Do tej pory w grę nie wchodził nóż, ale napady histerii i lęku, owszem. Potrafi sobie z nimi radzić. Tylko musi znaleźć się dostatecznie blisko.
-Zostaw to - sili się na spokojny ton. Gdyby tylko głos mu zadrżał byłoby jeszcze gorzej, więc robi co w jego mocy, by stwarzać pozory wyciszenia i bezpieczeństwa. Nie wszystko idzie po jego myśli, bo dłonie drżą mu jakby miał atak Parkinsona. Przeklina się za to w duchu, ale nie przerywa swojego wolnego chodu. W chwili, w której znajduje się tuż obok i oplata go ramionami, czuje pierwsze cięcie. - Już jest dobrze, wszystko jest dobrze, jestem obok Ciebie - szepce mu do ucha, kołysząc się z nim na boki. Cilian jednak wciąż trzyma w dłoni nóż, co skutkuje w kolejnych pchnięciach.
-Robisz mi krzywdę, Cilly - wydusza z siebie, dysząc przy tym ciężko. I nagle ruchy ustają całkowicie. Czuje jak chłopak słabnie w jego ramionach i upuszcza nóż na ziemię. Potem zaczyna płakać, mocno jak nigdy dotąd. - Już dobrze. Wszystko dobrze...