niedziela, 21 kwietnia 2013

Jestem tylko podmuchem wiatru, ulotnym marzeniem...


Michael "Misiek" Fingan
21 lat | kelner | pół Anglik, pół Japończyk

Miało być tak pięknie, miało być tak cudnie, a wyszło jak zawsze. Ale kto mógłby się spodziewać, że miłość twojego życia, miłość, dla której gotowy byłeś przeprowadzić się aż tu, tak po prostu cię zostawi po kilku miesiącach? Przecież miało być idealnie. Michael miał się tu przeprowadzić, znaleźć jakąś dobrą pracę, pójść tu na studia... Żyć pełnią życia, jak to przecież powinno być. Żył tak jak powinno być przez pięć miesięcy. Później wszystko zaczęło się sypać...
Pierwsze, co się wydarzyło to utrata pracy. Zrobili nagłe cięcie budżetu i stwierdzili, że wywalą tego, co najkrócej w tej restauracji pracował - no i wypadło na niego. Nie wiedział jak zapłaci za studia, a przecież nie może pozwolić, by Nathaniel go utrzymywał. Tak nie może być, nie może być dla niego ciężarem...
A później wszytko runęło niczym domek z kart! Przyłapał miłość swojego życia z kimś innym. Nie było żadnych przeprosin, nie było tłumaczenia. "Skoro już wiesz, to musisz też wiedzieć, że między nami koniec. Wynoś się." Te słowa wciąż szamotają mu się w głowie za każdym razem gdy musi powiedzieć o swojej przeszłości. O przeszłości, której tak bardzo nienawidzi i której tak bardzo się wstydzi. Był taki naiwny...
Zawalił studia i nie mógł zapłacić za następny rok. Jego marzenia zostania grafikiem komputerowym runęły w gruzach, gdzie też pogrzebał swoje okaleczone serce. Pieniądze powoli się kończyły, nie miał gdzie mieszkać... Ale rodzicom do niczego się nie przyznał, nie mógł. Chcieli go odwieźć od tego całego pomysłu zamieszkania z tamtym chłopakiem. Mieli racje. A duma Michaela była o wiele od nich ważniejsza. 
Na ratunek przyszedł mu Harem Białych Łez. Kiedy myślał, że to już koniec, okazało się, że poszukują kelnera. I oto jest przed wami Misiek, najbardziej ekscentryczny kelner w historii ludzkości.

Małe toto, ale za to ruchliwe niczym chomik z ADHD. Wiecznie gdzieś lata, coś załatwia, czegoś szuka i rozmawia z pięcioma osobami na raz. Roztrzepany też jest, bo i często zdarza mu się zapominać o najprostszych rzeczach. Mimo swojej postury, nie jest strachliwy czy płochliwy i nie raz dostał przez to nieźle w kość. Podbite oko, złamany nos? Ah, normalna sprawa, Misiek zawsze wpakuje się tam gdzie nie trzeba. Obroni każdego, nawet jeśli oznacza to, że sam na tym ucierpi. Taka trochę z niego skorumpowana Matka Teresa, czy co. 
Posiada typowe dla Azjatów rysy, a jego włosy mają odcień jasnego brązu, za to tęczówki mienią się przyjemnym, ciepłym brązem, przypominającym gorącą czekoladę. Michael zawsze jest tam gdzie trzeba, zawsze służy pomocą, nawet jeśli tak w zasadzie pomóc nie ma jak. Ślepy na zło tego świata, brnie w związki które jeszcze bardziej go niszczą.


________________

Rozmowa wstępna:

Silbern rozpoczął od przyglądania się chłopakowi.
 - Hm... Młody jesteś. Nie wiem, czy chce wiedzieć, czy masz jakieś doświadczenie w pracy kelnera... - Zamknął na chwilę oczy. - No dobra, chcę wiedzieć. Dużo naczyń tłuczesz? - Zaśmiał się cicho.
Na ustach Michaela zawitał delikatny, nieco nerwowy uśmiech.
- Żadnych, jeśli klienci potrafią się zachować. - odpowiedział, wzruszając ramionami.
 - Mówiłem o tobie, nie o klientach. - Zamilkł na chwilę, potem zaśmiał się z myśli, która nagle nawiedziła jego głowę. - Mam nadzieję, że nie chciałeś przez to powiedzieć, że rzucasz w nich naczyniami albo tłuczesz im je na głowach, jak coś ci nie odpowiada.
Przez chwilę wpatrywał się w mężczyznę, po czym po prostu nie wytrzymał i zaśmiał się cicho. Michael naprawdę nie spodziewał się, że można to też zrozumieć w taki sposób.
- Nie o to mi chodziło, źle się wyraziłem. Rzadko kiedy zdarza mi się cokolwiek stłuc, a jak już, to tylko nie z mojej winy. Pracowałem już w kilku restauracjach i barach, nigdy nie mieli powodów by na mnie narzekać. - sprostował zaraz.
 - Okej, okej. - Malcolm znów się uśmiechnął. - Nie przejmuj się, ja zrozumiałem, tak tylko żartuję. Okej, masz tę pracę. Jeśli będziesz mieć jakieś kłopoty, zgłaszaj się bezpośrednio do mnie.
- Tak jest, szefie! - powiedział,  po czym zasalutował mu z radosnym uśmiechem.
__________________
Niektórzy z was na pewno mnie znają, inni poznają. Na zdjęciach Takeru Satoh. Nie gryzę i nie połykam w całości, chociaż za wątek składający się z pięciu zdań nogi z dupy powyrywam. Też was kocham! <3 ~

49 komentarzy:

  1. [To jak tak, to będę pierwsza. Pomysłów njet, ale za to chęci są.]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  2. Zasadniczo, Gabryś nie lubił robić za niańkę. Poza momentami, w których lubił robić za niańkę, oczywiście. Wychodził z założenia, że tutaj już wszyscy są za starzy, by gonić za nimi i pilnować na każdym kroku... Oczywiście, od tej jego niedorobionej reguły była cała masa wyjątków, bo prędzej czy później i tak komuś pomagał, wtrącał się... Ogólnie, wychodził na niańkę. Więc tak czy inaczej nie przejmował się swoją opinią i jak gdyby nigdy nic gadał z barmanem, obserwując cały teren.
    I wtedy też tak po prostu zauważył klienta zaczepiającego kelnera. Umowa była prosta, kelnerzy to nie jest zabawka, a ten na dodatek robił to w dość niedwuznaczny sposób. Gabryś wdusił papierosa w popielniczkę i mimo swojego lichego wyglądu tak po prostu ruszył w tamtą stronę, dając znaki ochronie.
    - Ten pan tutaj nie jest zabawką, proszę szanownego pana. Jak chce się pan pobawić, to tamten pan z chęcią z panem o tym porozmawia - powiedział spokojnie, wskazując na idącego w ich stronę ochroniarza o klasycznych wymiarach dwa na dwa, który zresztą zaraz klienta ze sobą zabrał. - Nic ci nie jest? - spytał spokojnie kelnera.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  3. Gottfried z lekkiego rozpędu wpadł na krzesełko przy barze. Chciało mu się wypić jakiegoś drinka i to bardzo.
    - Cokolwiek słodkiego poproszę - powiedział, uśmiechając się do nowego kelnera, który wyglądał ślicznie. Miał azjatyckie rysy twarzy, jak uroczo. - Na koszt firmy - dodał.
    - Długo tu pracujesz, czy po prostu wcześniej cię nie zauważyłem? - zapytał, uśmiechając się kokietując. Miał tylko nadzieję, że on sobie nie pomyśli, że jest jakimś klientem. Przed chwilą skończył tańczyć i on to chyba widział.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzał jeszcze raz na kelnera. Chyba był tutaj dość nowy, bo nie kojarzył jego twarzy, a wbrew pozorom Gabryś starał się spamiętać jak najwięcej osób. Żeby potem przynajmniej wiedzieć, o kim mowa. Nie było to łatwe, bo personel ciągle się zmieniał. Czasem nawet wracał ktoś, kto wcale w teorii nie miał takiego zamiaru.
    - Gorsi są, jeśli faktycznie idzie się z nimi do łóżka - westchnął cicho, nie zamierzając przeciągać tego tematu. Akurat z tym facetem nie miał tej wątpliwej przyjemności, ale z wieloma jemu podobnymi. Toteż wiedział, co mówi. Co nie znaczyło, że mu się to specjalnie podobało, ale nie można było za każdym razem brać sobie samych przystojnych klientów, prawda? - Chcesz sobie wziąć krótką przerwę? Chodź, przyda ci się - rzucił, doskonale świadom, że może sobie na coś takiego pozwolić. W końcu był Gabrysiem. W tym miejscu, o dziwo, to miało jakieś znaczenie.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  5. - Ach, w takim razie wybacz moją pomyłkę - powiedział przepraszającym tonem. W sumie, jak nie barmanem, to kim? Zresztą... Jak chłopak będzie chciał, to mu powie. - Zrób mi Punkt G (link masz nawet do przepisu http://drinkiprzepisy.pl/drink/punkt-g) - poprosił.
    - Dokładnie. Taniec bywa bardzo męczący. A jak tam z twoją aklimatyzacją? Czujesz się tu dobrze? - w sumie zadawał trochę oklepane pytania,a le jakoś to wszystko trzeba zacząć, prawda? - A i Gottfried jestem.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uśmiechnął się lekko, słysząc tą uwagę, a potem wziął szklankę z pustego stolika, gdzie przed chwilą odstawił ją chłopak.
    - Nie przejmuj się, chodź - stwierdził, prowadząc go wpierw w stronę baru. Oddał barmanowi szklankę.
    - Nie będzie problemu, jak go wezmę na chwilę, nie? Tłumów dziś nie ma - upewnił się, zwracając do barmana. W końcu to jego królestwo.
    - Byle nie na długo, ale damy radę - odparł ten, zaś zadowolony Gabriel wyciągnął chłopaka na jeden z zewnętrznych korytarzy, obok tylnego wyjścia z budynku. Miał też w planach teraz zapalić, bo dziś nie pracował... A może będzie pracować? Jeszcze nie wiedział.
    - Jestem Gabriel - rzucił, nie wiedząc, czy młody w ogóle go zna. - I jestem tutaj tak trochę od wszystkiego - przyznał, wyciągając paczkę i odpalając jednego papierosa.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  7. - Jasne, że może być - powiedział z uśmiechem, po czym się napił. - Pyszny - rzucił, po czym kontynuował sączenie napoju. Cieszył się, że kelner potrafił robić takie drinki. Dobrze to o nim świadczyło.
    - Skoro mogę mówić na ciebie, jak chcę, to będę mówił po imieniu. Tego samego oczekuję od ciebie, co Michael? - zapytał znad drinka z delikatnym uśmiechem. Nie, on wcale się w niego bezczelnie nie wpatrywał, bo był przeuroczy. I w sumie, trochę mu współczuł pracy kelnera. Przecież ci wszyscy ludzie będą macać go po tyłku i jeszcze w innych miejscach. trochę to smutne, ale w sumie jasnowłosy sam się na to zdecydował, prawda? Chociaż i tak... Gottie sam wiedział, jaki to czasem dla niego dramat, gdy brzydki facet go dotyka, a co dopiero, gdy masa anonimowych ludzi to robi...

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Ojej, dziękuuuję XD I zdecydowanie mogę powiedzieć to samo o Michaelu ^^ Idee / chęci na wątek z Tobim? (najlepiej oba xD) ]

    ~Tobias

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Hmm.. To może być niegłupie. Nie wiem jak długo Michael w tym Wiedniu siedzi, ale mogłoby tak, ze Tobias przez jakiś czas był na zmywaku w tej samej restauracji co M. pracował... I to mogłoby być coś w stylu, że T. jest wystraszony na początku, że M. robi tutaj to samo co on, a M. może myśleć, że Tobias jest też kelnerem.. bo kto by pomyślał, że takie miłe to to dziwką.. Mam nadzieję, że nie zaplątałam za bardzo. W każdym razie jakby pasowało to możesz zacząć, a jak ja mam zacząć to jutro, bo teraz już paadam >.< ]

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpalił papierosa, zaciągając się nim. Nie narzekał na to miejsce, nigdy. Mógł narzekać na klientów, na współpracowników, ale na to miejsce nie potrafił. To był jego mały raj, w którym czasem się coś psuło. Tak zwane problemy techniczne. W kodzie coś się psuło, trafiał się jakiś nie taki element, ale to nie był powód, by narzekać na całokształt, prawda?
    Brwi podjechały mu trochę do góry. Wyciągnął papierosa z ust, wypuszczając w górę strużkę dymu.
    - Słyszałeś? Nie sądziłem, że tutaj o mnie gadają - zaśmiał się, tak po prostu. No proszę. Tego akurat się nie spodziewał. Jego się znało, to prawda, ale żeby z opowieści? - Przynajmniej jakieś ciekawe rzeczy?

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  11. - Przyglądam ci się, bo jesteś strasznie seksowny - powiedział, puszczając mu oczko i oblizując z ust kropelki drinka. Miał nadzieję, że to podziała na Miśka. Byłoby to bardzo miłe. Bardzo, bardzo.
    Spokojnie się w niego wpatrywał, czekając na te jego ukradkowe spojrzenia w przerwie na układanie szklanek. I ten widok był przyjemny, bo tyły blondyn też miał kuszące.
    - A ty, czemu się we mnie w tak wpatrujesz? - też był tego ciekawy.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Musi być fajny, takie zadanie barmana. Misiek też niczego sobie, wiesz?]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  13. Na jego słowa uśmiechnął się szerzej. Czyli komplementy mu się podobają. I nie przyjmuje ich jakoś dziwnie. To w sumie dobrze, bo taki uroczy mężczyzna jak on musi ich otrzymywać wiele. A przynajmniej tak sądził Gottfried.
    - Ach, wybacz mi mój brak podstawowych informacji o konwersacjach - powiedział, pokornym tonem, pochylając lekko głowę i przykładając dłoń do klatki piersiowej. Jednak po chwili powrócił do kontaktu wzrokowego, który powinno się utrzymywać.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  14. - To nie jest zły nawyk. Dobrze cię wychowano. Szkoda, ze o mnie się tak rodzice nie troszczyli -powiedział wzdychając. - Nie jest to niestosowne. O wiele przyjemniej się rozmawia, gdy ktoś patrzy ci w oczy, a szczególnie, gdy ma je takie piękne, jak te twoje - dodał, puszczając mu oczko. Chciałby pokazać mu swoje oczy,ale nie chciałby go przestraszyć, bo w sumie ludzie różnie reagują na heterochronię.
    Gdyby Misiek zostawił go teraz, to Gottiemu byłoby smutno, więc niech jeszcze trochę z nim posiedzi. Rozmowa z nim była strasznie przyjemna. Nie chciał jej kończyć.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Pracować razem w sumie muszą, skoro Kartz rozlewa drinki, a M. je tam rozprowadza. Pytanie brzmi jaki my sobie wątek strzelimy, bo chyba nie chcemy niczego, co będzie wiązało się z 'ej, zanieść do to tamtego gościa'. ]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  16. [Kartz mógłby mieć zły dzień i robić problemy, przez co szef poprosiłby go o to, żeby sobie lepiej zrobił wolne, może też zobaczyć, że jak tak dalej pójdzie to będzie źle i dla otoczenia i dla niego więc wyśle Michaela, żeby załagodził sytuację, stwierdzając, że spędzają dużo czasu razem w pracy to poza też. Trochę dziwnie, ale lepsze niż roznoszenie drinków.]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie skończył próbę i resztę dnia miał wolną. Wieczorem jakiś marny występ, dla marnej grupki starych napaleńców, którzy jedyne co mogą to sobie popatrzeć. Bo i tak im nie stanie, a Tobias przynajmniej ma z tego jakąś kasę. A jak się postara to może i wpadnie jakiś dodatkowy grosz z napiwków. Mimo swojej całej niechęci do tej roboty, musiał przyznać, że jest to bardziej opłacalne niż mycie naczyń czy rozpakowywanie dostaw towarów. I przynajmniej tutaj nie musi dźwigać ciężkich worków z ziemniakami, bo szef w dupie ma, że nie masz siły. Jesteś facetem to nie zachowuj się jak baba.
    A jak jeszcze raz czy dwa pozwoli klientowi na więcej, niż tylko patrzenie to już w ogóle czuje się jak milioner. I może sobie na to pozwolić. Już się przyzwyczaił, jakoś to przetrwa, co będzie się użalał i uciekał przed prawdziwym ja…
    Teraz zmierzał w stronę baru, żeby napić się wody, a później planował błogo się obijać przez resztę dnia. Aż podskoczył, słysząc czyjś głos i miał ochotę niegrzecznie warknąć na osobę wołającą go, za zdrabnianie jego imienia. Zreflektował się jednak, zakładając, że jeśli to jakiś jego klient to za coś takiego mógłby wiele stracić. A w końcu słynął z tego, że jest grzeczny i uległy.
    Jakież było jego zaskoczenie gdy zobaczył Michaela. Kojarzył gościa, bo pracował w tej samej restauracji co on. Nigdy jednak nie spodziewał się zobaczyć go w takim miejscu.
    - Co ty tutaj robisz?! – zapytał, darując sobie przywitanie. Nie mógł w to uwierzyć. Ten chłopak nie wyglądał na takiego co zatrudniłby się w burdelu, w ogóle Tobias nie posądziłby go o żadne zboczone zagrania. A bycie prostytutką czy nawet tancerzem w takim miejscu to… Oh, świat schodzi na psy! A
    ~Tobias

    OdpowiedzUsuń
  18. [To liczę, że ładnie zaczniesz]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  19. Zachowanie jego rodziców lepiej pozostawić bez komentarza, bo i słów brak i ślinę bez sensu tracić i też po co się odzywać, jeśli nic dobrego o nich się nie powie. Po prostu beznadziejnie sprawdzili się jako jego opiekunowie i to trzeba było przyznać.
    - To źle, bo na komplementy zasługujesz - powiedział, kręcąc głowo. A to ci dopiero. Czemu takie śliczne stworzenie tak rzadko je słyszy. Szkoda tylko, że nie przystojne. Ale i tak jest na co popatrzeć. A ten fakt bardzo cieszył.
    Widząc fascynację swoim jednym okiem, kusiło go, by odsłonić drugie. A co mu szkodzi.
    - Chcesz zobaczyć, co kryje się pod opaską? - zapytał spokojnie. - A co do stażu to jestem tu koło roku - dodał.

    OdpowiedzUsuń
  20. Słysząc jego „pracuję” omal nie dostał zawału. Taki młody, taki śliczny, słodki, miły. Nie, no przecież nie mógł pracować w takim miejscu jak to. To miejsce dla wyrzutków i dewiantów, nie mających czego zrobić z życiem. Takich jak Tobias, którzy mieli zamkniętą drogę do lepszych miejsc. Chociaż jakby znaleźć bogatego sponsora, który opłaci zawalone lata nauki, a później jakieś studia… Z drugiej strony to nadal wiązało się z byciem dziwką, a Tobias chyba wolał być tancerzem, okazjonalnie oddającym się zboczonym krypto-gejom, niż studentem, będącym na zawołanie bogatego krypto-geja.
    Kamień spadł mu z serca i aż odetchnął z ulgą słysząc, ze chłopak jest tylko kelnerem. Tylko kelnerem, no przecież. Był kelnerem tam to in tutaj może nim być. Czyli jeszcze ze światem nie jest tak źle
    - Nawet nie wiesz jak mi ulżyło – powiedział. Nie powinien gardzić dziwkami, w końcu sam był jedną z nich i większość jego znajomych także obracała się w tej branży, ale… cóż, był zadeklarowanym hipokrytą. To, że on coś robi nie świadczy, że to pochwala.
    - Co ja tutaj robię? –powtórzył pytanie z głupim wyrazem twarzy, to chyba pierwszy raz kiedy głupio było mu się przyznać co robi – Ja zajmuję się rozrywką gości – odpowiedział, z nikłym uśmiechem na twarzy. Niech tamten to interpretuje na swój własny sposób
    - Jak ty trafiłeś do takie miejsca? Wszystkie wiedeńskie neko-cafe pozamykali? – zapytał, chcąc trochę zmienić temat. Nie miał pojęcia czy w Wiedniu istniały kawiarnie w tym stylu, ale bez wątpienia Michael pasowałby na pracownika takiej.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Jeśli jesteś kimś takim, to przynajmniej zabije mnie ładna osoba. Może przez to nie będę wtedy tak cierpiał? - podrzucił wesoło, szczerząc się od ucha do ucha. No wiecie, on by go nie skrzywdził. Nie ma mowy!
    - Nie zmuszasz mnie do niczego, przecież sam to zaproponowałem - powiedział, po czym odwiązał sznureczek z tyłu głowy i zdjął opaskę. Zamrugał parę razy, zanim jego oko przyzwyczaiło się do jaskrawego światła w klubie. Teraz spojrzał na niego obojgiem oczu. Szmaragd i szafir lśniły pięknie w tym ciemnym pomieszczeniu[komentarz koleżanki, która siedzi obok : główny bohater bardzo zadufany w sobie xD].

    OdpowiedzUsuń
  22. - No wiesz co?! Posądzać mnie o zmianę zdania w sytuacji życia i śmierci. Jeszcze czego - prychnął.
    Po reakcji Michaela śmiało mógł stwierdzić, że jego oczy się podobają.
    - Uwierz mi, to wygląda super, ale nie daje samych korzyści. Ludzie nie ufają mi, bo uważają, ze ich z kolorem oczu oszukuję, nosząc tęczówki. Sądzą, że jestem jakimś mutantem lub nieślubnym dzieckiem, a to do miłych nie należy - wyrzucił z siebie szybko, po czym skończył pic drinka.

    [ Bo ona tak uważa <3 A my mamy ostatnio taką fazę, że xD Aż szkoda gadać... ]

    OdpowiedzUsuń
  23. [Dziękuję za komplement, to tak na początek. A Cilian to jest "tak jakby" klient, w sumie cienko korzysta z usług, a jak już przychodzi to głównie przez pewnego barmana.]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Ja i pomysł? Nieee. To nie w moim stylu. Lepiej mi idzie już pisanie na żywioł xd. Ciekawiej!]

    Nathie Green

    OdpowiedzUsuń
  25. Ponoć początki nigdy nie są proste. Zawsze są jakieś opory, obawy, strach...
    Dla Nathaniela jednak nowa praca była zwiastunem pogorszenia się jeszcze bardziej jego i tak niskiego mniemania o sobie. W końcu wychodziło na to, że nadawał się tylko do bycia pieprzonym, no bo przecież oczywistym było że ktoś tak drobny jak on nie będzie w stanie kogokolwiek zdominować.
    Miał jeszcze trochę czasu przed zaczęciem pracy. W sumie nie śpieszyło mu się jakoś specjalnie, w końcu kto lubi zbyt natarczywe obmacywanie? Chyba nikt.
    Cóż, duża ilość czasu szła mu też na przysługę: Miał czas by zakryć makijażem okropnego siniaka na policzku, którego to nabili mu osiłki z innej klasy.
    - Pieprzone debile.- wymamrotał cicho wchodząc do baru, gdzie bardzo często przebywał przed pracą. Tutaj czasem czytał lektury, zupełnie ignorując otaczający go momentami hałas, przygotowywał się psychicznie i niekiedy fizycznie (Tak jak na przykład miał zamiar dziś).
    I już zmierzał szybkim krokiem do jednego ze stolików, gdy oczywiście jak ostatnia oferma na kogoś wpadł. Oczywiście jego zbyt drobne ciało poleciało, przeważone wagą torby poleciało do tyłu.
    - P... przepraszam.- wymamrotał cicho, czując lekki ból pośladków. Zajebiście.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nathaniel spojrzał na niego nieśmiało, zupełnie jakby nie miał do niego zupełnie żadnego zaufania, ani odrobinki... I w sumie było to całkowitą prawdą, bowiem Nathie nie darzył zaufaniem nikogo, nikt sobie nie zasłużył.
    A może tak było lepiej? Sam blondyn tego nie wiedział. W końcu skoro nigdy nie ufał nie miał się przekonać o prawdziwości tej teorii. Trzeba przyznać, że to wszystko jest cholernie pokręcone i trudne do zrozumienia.
    Mimo braku zaufania Green chwycił dłoń starszego chłopaka, z chęcią przyjmując jego pomoc. Uśmiechnął się z wdzięcznością, jednak uśmiech ten był smutnawy.
    - Jeszcze chyba żyję.- powiedział, stojąc już na dwóch nogach, puszczając jego dłoń.- Dziękuję za troskę i jeszcze raz przepraszam.- dodał i oblizał bladoróżowe wargi.
    No cóż. Nie każdy może zajmować się tym, co nie uraża jego dumy, honoru i z czego może być dumnym. I niestety padło na Nathaniela, któremu został postawiony obowiązek utrzymywanie ojca, bo jak nie... Nath nie mógł nawet wyobrazić jakie okropne rzeczy mógł zrobić mu ojciec za to iż nie chciałby pracować.


    Nathie Green

    OdpowiedzUsuń
  27. - Jakbyś mi wbij nóż w rękę, to niezranioną dałbym ci w twarz. I obu by nas bolało! - powiedział, uśmiechając się. A na następne słowa Miśka po prostu się roześmiał. przecież on to wiedział. Kto normalny robi takie rzeczy niewinnym ludziom.
    - Cieszę się nimi, ale nie chcę mieć problemów - odparł spokojnie. - A przy okazji ma to jeszcze jeden plus. Dostaje większe honoraria, gdy odsłonię opaskę klientowi, bo on bardzo chce zobaczyć.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  28. W życiu Natha już wydarzyło się zbyt wiele by był takim człowiekiem jakim byłby gdyby jego ojciec nie zacząłby go molestować, gdy Green Junior miał siedem lat. Zbyt bardzo odcisnęło się to na jego duszy... A potem pogorszyły to gwałty.
    Gdy tylko usiadł zaczął grzebać w swojej starej, lecz bardzo wytrzymałej torbie. Już po chwili wyciągnął małą puderniczkę. Gdy ją otworzył zaczął oglądać siniaka na policzku, oceniając trudność zakrycia go. Nie była duża. Na szczęście.
    Gdy usłyszał głos mężczyzny spojrzał na niego i pokiwał głową.
    - Jasne, siedź sobie. Mnie to nie przeszkadza.- powiedział chwytając wacik, nabierając na niego pudru o idealnym kolorze jego bladej skóry i zaczął zakrywać paskudnego siniaka z niewiarygodną dokładnością. W końcu klient najpierw widzi twarz, dopiero później całą resztę... A tak poza tym, o wiele bardziej tolerowali siniaki i rany na ciele, niż na twarzy. Nath nigdy tego nie rozumiał i jakoś nie zapowiadało się by to się wydarzyło.

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzał na niego ponownie. Spaść ze schodów? Boże, jeśli istniejesz nie! Po tym co mu się stało odnoście spadania ze schodów kilka lat temu w życiu nie użyłby tego kłamstwa. Już prędzej powiedziałby, że przywalili mu w szkole niechcący drzwiami.
    - W mojej szkole jest kilku debili. A raczej cała banda... Nie lubimy się za bardzo, niestety to ja w szkolnej dżungli jestem najsłabszy, dlatego to ja jestem bity, to mi się spuszcza łeb w kiblu i to mnie się wrzuca do śmietnika.- wzruszył ramionami.- Norma. Chociaż takie zachowanie to bardziej w Ameryce... Naoglądali się zbyt dużo filmów.- skończył mówić a zarazem ukrywać siniaka. Nie było po nim śladu. Złożył puderniczkę i wrzucił do torby.
    Cóż, jego życie będzie ciągłą męką dopóki ojciec nie stwierdzi, że Nath już wyrósł z bycia gwałconym i molestowanym... Niestety jego wygląd cały czas stawia go w świetle bycia młodszym, niż jest w rzeczywistości. Dla niego nie było nadziei. Albo Nath bał się ją zobaczyć. I tak czuł się bezbronny wobec świata, bał się... Wielu rzeczy. Był bardzo lękliwy.

    OdpowiedzUsuń
  30. Pokręcił głową.
    - Unikanie ich nie jest takie proste. Oni są cwani, zawsze wiedzą jak mnie dopaść, jak będę sam. Obserwują mnie cały pieprzony czas.- westchnął cicho.- I uwierz mi, jakbyś mnie próbował bronić, sam dostałbyś wpierdol. Jest ich więcej. Nie... Nie chciałbyś mnie przed nimi bronić, uwierz mi na słowo, proszę.- dodał przymykając oczy.
    Sprawa jego ojca wcale nie była taka jasna i prosta. Jego ojciec... Potrafił przytrzymać go przy sobie, choćby tym, że znał każdą kryjówkę Nathaniela, ma wtyki u swoich koleżków żuli, a wiele osób w zamian za flaszkę samo doprowadziło by syna w ręce ojca...
    - Miło poznać. Ja jestem Nathaniel. Jestem tutaj dziwką.- powiedział cicho, lekko się czerwieniąc.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Nawet nie wiesz jak bardzo –zaśmiał się trochę niepewnie, co było do niego raczej nie podobne. Śmiał się niepewnie, tylko kiedy był proszony o granie nieśmiałego słodziaka, ale raczej nie występowało to w spisie typowych zachowań Dolla.
    To fakt, Tobias łatwo zaskarbiał sobie sympatię ludzi, chociaż niestety równie łatwo potrafił ich do siebie zniechęcić – wszystko zależało od drugiej strony i od tego, ile była ona gotowa zrobić dla niego. W końcu nikt nie jest bezinteresowny. Bezinteresowność się zwyczajnie nie opłaca.
    Ucieszył się, że Michael nie wypytywał. W zasadzie Tobias tutaj tańczył, nie miał się czego wstydzić, ale z drugiej strony – parał się też innymi zajęciami. Ciekawe jakby chłopak zareagował, dowiedziawszy się, że śliczna Julie jest profesjonalną dziwką z doświadczeniem, którego można by jej pozazdrościć. Ciekaw jakby zareagował, wiedząc, że nawet nie skończył szkoły, a większość swojego życia spędził właśnie w takich miejscach… No cóż, na szczęście nie miał się dowiedzieć, może kiedyś.
    Znowu zaśmiał się słysząc jego odpowiedź
    -No racja, do takich miejsc zawsze trafia się w takiej sytuacji. Większość z nas była w dołku i trafiła tutaj żeby odbić się od dna – stwierdził.
    Albo stoczyć się na to dno, dodał w myślach
    - Pasowałbyś do takiej neko-cafe idealnie. Azjata, ze słodką mordką, wszystkie panny sikałyby w majtki na twój widok!

    OdpowiedzUsuń
  32. - No właśnie! Twoja niesubordynacja jest nie do pomyślenia! – rzucił oburzony, kręcąc głową prawie tak jak rozmówca. W sumie... Może lepiej nie sprawdzać, czy jest si takim zabójcą. Zdecydowanie lepiej dla otoczenia.
    - Nie ma problemu, rozumiem. Ja swoje już dziś odpracowałem - powiedział z lekkim uśmiechem. Szkoda, że jego nowo poznany znajomy już go opuszczał. - Mi z tobą też! Musimy jeszcze kiedyś pogadać - mówiąc to wziął jakąś serwetkę i pierwszym lepszym długopisem, który się gdzieś koło baru plątał napisał na niej kilka cyferek. - Zadzwoń, to się może gdzieś na mieście umówimy i pogadamy na spokojnie. - Podał mu serwetkę i uśmiechnął się szerzej.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zaklął siarczyście pod nosem, hamując trzęsącą się dłoń, która już zaciskała się na szklance. Najprawdopodobniej stłukłby ją, skaleczył sobie dłoń i stracił z pensji te dwa euro wydane na nową. W swojej obecnej sytuacji finansowej byłoby zbrodnią wyrzucenie tych pieniędzy w błoto i chyba tylko to kazało mu się zatrzymać i skończyć na cichym kurwa mać. Jakiś klient pospieszył go, co tylko dołożyło oliwy do ognia i pociągnęło za sobą szereg przykrych wydarzeń. Kartz odpowiedział mu nieprzyzwoicie, co zaowocowało pociągniętą rozmową, a w końcu też skinieniem w stronę szefa, który i tak już od długiego czasu przyglądał mu się niezadowolony. Spodziewał się, że zaraz odbędzie kolejną nieprzyjemną wymianę zdań, ale trochę się przeliczył, bo mężczyzna zamiast do baru podszedł do kelnera. Dopiero po chwili zrozumiał o co chodziło i zgromił pracodawcę wzrokiem, co pewnie nie miało ujść mu płazem. Tyle, że w chwili obecnej naprawdę nic go to nie obchodziło.
    Na uśmiech chłopaka nie odpowiedział, zamiast tego założył ręce na piersi i wbił wzrok w szefa, który już podchodził w jego stronę. Mężczyzna pochylił się nad blatem, do którego Heinrich podszedł powoli, tak by tylko on mógł go usłyszeć.
    - Daruj sobie robotę na dziś, Kartz. Odstraszasz klientów.
    Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Zacisnął usta w wąską linię, odwrócił się na pięcie i wyszedł zza baru, słysząc jeszcze tylko jak szef mówi coś do kelnera. Niech to szlag. Wyszedł z budynku tylnym wyjściem i oparł się o zimny mur plecami, przeklinając pod nosem.
    [Prosimy z Kartzem o wybaczenie tego gówna wyżej]

    OdpowiedzUsuń
  34. - No dobrze - stwierdził łaskawie, po czym się uśmiechnął. Misiek ma kolczyka, a to ci dopiero. On sam jakoś nie przepadał za zrobieniem sobie jakiegoś w języku, ale go to nie brzydziło i uważał, że jeśli tylko wybierze się ładnego kolczyka, będzie to super wyglądać.

    Cóż... Minęło już kilka dni i Gottfried zaczął się denerwować, że został zignorowany, a serwetka wylądowała w koszu. Cóż... Nie zależnie od tego, jak miło im się rozmawiało, coś takiego mogło się wydarzyć.
    Niesamowicie się ucieszył, kiedy zobaczył na wyświetlaczu swojego telefonu, że dzwoni ktoś z nieznanego mu numeru. Zawsze to mogła być jakaś reklama lub coś innego, ale żywić nadzieję zawsze można, nie?
    - Tak, słucham - powiedział do słuchawki, po czym rozpoznał głos Miśka.
    - Cześć, co tam u ciebie?

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Niewielu by się czegoś takiego po nim spodziewało, to prawda. Do tych ludzi należał też Gottfried. jednak niespodzianki są miłym urozmaiceniem naszego życia. Gdyby zobaczył jego kolczyki, ucieszyłby się. Nie tylko on sobie uszy poprzekłuwał.
    - Miło, że zadzwoniłeś. Nie ważne kiedy, ważne, że w ogóle - powiedział wesoło. - Czy ty mi randkę proponujesz? - rzucił lekko podejrzliwym tonem. Nie żeby miał cokolwiek przeciwko temu. A gdzie tam! Bardzo mu się ta propozycja spodobała - Jak coś, to mi pasuje wszystko - dodał już normalniej.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Ja na dramach się za bardzo nie znam, bo nie oglądam (to nie na moją cierpliwość), ale na zdjęciu jest chyba pan co w jakiejś dramie grał, czy się mylę?
    No i w ogóle Misiałku, to ja żądam, pragnę i pożądam wątku, więc myśl nad jakąś koligacją, a ja wyprodukuję tekst (ja dzisiaj nie myślę, bo kremówki wyjadły pomysły)! ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  37. [Wszyscy są źli, wszyscy podglądają.
    Czytam kartę i tak sobie myślę, że skoro Misiek jest takim superhiroł to może stanie między Marciem a jakąś prostytutką w przekonaniu, że ten chce ją pobić, podczas gdy w rzeczywistości zrobił to już wcześniej?]/Urlich

    OdpowiedzUsuń
  38. - Nie denerwuj się tak, zgodnie z definicją tego słowa będzie to randka, bo spotkanie dwóch ludzi w celu poszerzenia znajomości. Ale prawdziwą randką i tak to spotkanie nie będzie - powiedział do słuchawki, śmiejąc się pod nosem. Jemu tez się zdarzało mieć kolegów. I to nie tylko tych od łóżka.
    - Dobra. No to... nie wiem! - powiedział specjalnie, robiąc mu na złość, po czym zastanowił się chwilę i kontynuował. - Możemy iść do kawiarni na jakieś ciastka i ewentualnie wziąć je na wynos i zjeść w parku. Pasuje? - spytał.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  39. - A czemu ktoś tak śliczny jak ty na nie nie chodzi Nie rozumiem tego - powiedział lekko zaskoczony tym stwierdzeniem. Jak ten okularnik, który zajmuje drugie miejsce w rankingu przerozkosznych stworzeń(pierwsze oczywiście dla Niki)może na nie nie chodzić.
    - Cóż. Jest taka fajna jedna kawiarenka koło parku w centrum. Moglibyśmy się tam spotkać za jakieś czterdzieści minut. Pasowałoby? - zaproponował.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Okej. W takim razie pogadamy, jak się spotkamy - zgodził się. - Jasne, nie ma problemu - dodał. Szkoda, że nie zdążył mu powiedzieć "do zobaczenia" No nic. Trudno. Za trochę i tak się zobaczą.

    Gottfriedowi udało się dotrzeć na miejsce kilka minut przed czasem, więc poszedł na chwile do parku. Kiedy z niego wracał dostrzegł Michaela. Postanowił się zaczaić i na niego wyskoczyć od tyłu. Nawet nie został zauważony, więc plan mógł zostać zrealizowany. Zbliżył się trochę, po czym przytulił mu się do placów.
    - Bu! Tu jestem - powiedział wesoło.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  41. Za gest deprawacji jego fryzury wieczorem, Michael zostałby zdzielony po łapach, ale teraz Tobias miał to szczerze gdzieś. Bo jego włosy i tak były w nieładzie, którego bynajmniej artystycznym nazwać nie było wolno.
    - Przynajmniej dla ciebie –potwierdził, opierając się o ścianę, bo takie stanie wyprostowanym jak struna jakoś mu nie leżało – Ja bywałem w gorszych miejscach – przyznał, zgodnie z prawdą, rozglądając się dookoła, jakby pierwszy raz widział tę salę.
    Fakt, pierwszy klub w którym pracował nie był tak przyjaznym miejscem jak to. Tam każdego tancerza traktowało się jak dziwkę i nie było opcji żeby pracować tam na dłuższą metę. Tutaj panowały trochę bardziej humanitarne warunki, chociaż, cóż –klub jak każdy inny, może ludzie lepsi. Chociaż to też wcale nie zasada.
    - Dlaczego nie chciałbyś? –zdziwił się. Michael wyglądał mu na takiego, który byłby idealnym chłopakiem. Dziewczęta pewnie marzą o takim słodziaku za swojego partnera. Poza tym, na tyle na ile Tobias mógł to ocenić, chłopak wydawał się też mieć też dobry charakter.
    Dopiero po chwili Doll zorientował się jaką gafę prawdopodobnie strzelił
    - Masz już dziewczynę, co? – zapytał z uśmiechem, który szczerze chyba nie pasował do jego twarzy, bo przez niego traciła swój urok porcelanowej lalki – Pewnie byłaby zazdrosna o piszczące fanki wschodu.

    OdpowiedzUsuń
  42. Tak, bo Gottfried należy do ludzi, którzy wystawiają innych. Oczywiście… No proszę… On taki nie jest, jak się umawia, to przychodzi. Nie było co się martwić ze strony Michaela, tylko on zasadniczo tego nie wiedział, więc w sumie…
    - Kurcze… A tak się starałem – powiedział z wyrzutem. – Ale byłoby fajnie, gdybyś dostał zawału, karetka by przyjechała. Przepytywali by mnie i w ogóle – po tych słowach zrobił krótką pauzę. – Coś ty, żartuję. Nie chciałbym tego. A tak zmieniając temat, to idziemy na coś słodkiego?

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Gabryś uwielbiał to miejsce. Tak zwyczajnie, nie wyobrażał sobie swojego życia poza nim. Jasne, było parę osób, do których mógłby się wprowadzić, miał od jakiegoś czasu trochę oszczędności, za które mógłby próbować się utrzymywać, może mógłby spróbować pójść na studia... Tylko po co? Jakby mu zależało, studia opłaciłby mu Malcolm, a jemu wcale nie zależało. To byłoby zbyt kłopotliwe. Potrzebowałby załatwienia wielu papierów, nazwiska. Nie miał tego, nie chciał mieć, nie potrzebował. Tutaj miał pracę, znajomych, święty spokój w zamkniętym społeczeństwie. Bo niemalże alergicznie reagował, gdy ktoś z jego znajomych, którzy wyszli na prostą, próbował go poznać z jakimiś ludźmi, których znał ze swojego nowego otoczenia. Zmywał się, wracał do domu, zostawiał ich. Nie chciał zmian. Bał się ich.
    - A szkoda - stwierdził, zaciągając się dymem i wypuszczając eleganckie kółeczko w powietrze. - Miałem nadzieję, że będą jakieś ciekawostki, żebym chociaż mógł się pośmiać. Życie tutaj bywa monotonne pod tym względem - dodał, spoglądając w sufit, gdzieś tam, gdzie znikło to jego kółeczko. Nie potrafił rozmawiać. Zupełnie nagle sobie to uświadomił i nie bardzo wiedział, co zrobić z tą wiedzą. Przeciągnął się, trzymając papierosa w wyciągniętej w górę dłoni. - Boże, ale ten wieczór jest nudny...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  44. Odwrócił od niego wzrok, jego błękitne oczy powędrowały gdzieś w dal, stając się nieco nieobecne, zupełnie jakby się wstydził tego, jaki naprawdę jest. Zupełnie jakby przytłaczało go to. Jakby się bał... A to była prawda. On bał się wielu rzeczy...
    Był peny, że i Michael wkrótce zwróci się przeciwko niemu, zawsze tak było: Wszyscy robili to niewiarygodnie szybko. Dlatego Nathie musiał nauczyć się nie ufać ludziom, nie przywiązywać się do nich, bo potem bolało. A Młody Green miał już wystarczająco bólu w swoim życiu. Miał go aż nadto.
    - Ale ja jestem dziwką. Męską Kurwą. Męską prostytutką.- powiedział gapiąc się w przeciwległą ścianę.- Dlaczego mam nie mówić prawdy...? Wybacz, ale nie chcę Cię okłamywać. Bo w końcu lepsza gorzka prawda, niż słodkie kłamstwo.- dodał, mocno splatając ze sobą zgrabne palce obu swoich delikatnych dłoni.- A tak poza tym jestem frajerem, debilem, cieniasem, tchórzem i beztalenciem.- jego głos brzmiał pewnie i mocno. Widać było, że wierzy w swoje słowa. Jego poczucie własnej wartości było zupełnie zniszczone.

    Nathie Green

    OdpowiedzUsuń
  45. Marzenia... Cóż, żeby za nimi podążać, trzeba było wpierw je mieć, a Gabryś nie należał do ludzi, którzy mogliby się czymś takim pochwalić. Dziwne, prawda? Miał rzeczy, których się bał i na których mu zależało, ale nie miał marzeń jako samych w sobie. Wszystko, co chciał, mógł dostać dosłownie w każdej chwili... Chyba, że chodziło o ludzi. Z ludźmi Gabryś miał prawdziwy problem, bo z nimi nie potrafił się dogadywać. Życie w Haremie wprowadzało go jedynie w to specyficzne, dość zamknięte społeczeństwo, i nie mówiło, co należy robić poza nim. Co też skutkowało takim dziwnym ułożeniem, w którym potrafił istnieć tylko wśród określonych ludzi, najczęściej na terenie określonego budynku. Reszta świata była obca, nieprzyjazna i nieprzychylnie nastawiona... Przynajmniej w jego opinii.
    - Ale mogliby mówić jakieś niestworzone brednie, albo coś. Byłoby zabawnie. A tak to nie muszę się martwić o to, co o mnie mówią i w sumie nie mam prawie czym się zajmować. Chyba, że pracą, oczywiście - wywrócił oczami. Nie, nie chciało mu się dziś tego robić. Dziś chciał odpocząć. Nie był pewien, czy samotnie spędzony wieczór byłby spełnieniem jego marzeń, więc wciąż rozważał uczepienie się jak rzep tego tutaj.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  46. - Kurcze, następnym razem muszę się bardziej postarać - powiedział, krzywiąc lekko usta. Naprawdę, bardzo żałował, ze to mu się nie udało. To takie smutne było. W sumie, jakby mu się stało lub przytomność i oddech stracił, to by mu usta usta mógł robić.
    - Dobra. Już się ich pozbyłem!- no bo przecież nie mógł przegapić okazji na zjedzenie ciastek z takim uroczym chłopakiem. Nie może go z tego powodu o zawał przyprawić! Co to, to nie.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  47. Gdyby tylko powiedział słowo na ten temat, Gabryś mógłby jakby z rękawa wyciągnąć masę przykładów ludzi, którzy mówili tak samo. A potem starali się o nim zapomnieć, wyczyścić swoją kartę, bo przecież wyszyli już na prostą. Po co mają pamiętać o ciężkiej przeszłości, w której - o zgrozo! - sprzątali w Haremie? Albo byli, tak jak ten tutejszy, kelnerami? Gabriel nie potrafił tego w ogóle zrozumieć i nie chciał nawet próbować, bo nie czuł się na siłach. Przecież tutaj było dobrze, wszyscy byli dla siebie mili, a przynajmniej starali się być. Jakby nie patrzeć na jego nieco infantylny sposób myślenia o tym miejscu, to miał właściwie rację. Zaś marzenie Michaela było łatwe w realizacji, jeśli tylko miał jakieś zdolności. Wystarczyłoby, żeby zaczął robić jakieś prace i publikować w internecie. Prędzej czy później znalazłby pracę.
    - Zmartwienia mam, ale nie muszę sobie nimi psuć każdego dnia. Szczególnie, że dziś mi się zwyczajnie nie chce tego robić. Nudzi mi się i nie mam z kim rozmawiać, poza tobą, w tej chwili. Równie dobrze mógłby tak wyglądać cały wieczór, i tak zaraz przychodzi chłopak, który miał mieć z tobą zmianę, a tłumów dziś nie będzie - stwierdził, zduszając resztkę papierosa między palcami i wyrzucając na popielniczkę przy koszu na śmieci. Nie martwił się lekkim poparzeniem, to zniknie. Jego palce były już przyzwyczajone do takich wariactw.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  48. - To świadczy o mojej zajebistości, bo mogą schodzić na zawał z mojego powodu - powiedział, dumnie wypinając pierś.
    Och, nie tylko o jednym! Mogą myśleć o wielu ciekawych rzeczach! Bardzo wielu... I to tylko tych przyjemnych. I do nich zaliczało się nawet picie i parzenie herbaty.
    - Kremówki to mogą zjeść, ja wolę ciasto truskawkowe z dużą ilością bitej śmietany! - powiedział, po czym się uśmiechnął i zaczął iść w stronę kawiarni. Kremówki, też mu coś. On ma ambicje na smaczniejszy kąsek.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Pokręcił bezradnie głową. Jego argumenty nie przemawiały do tego niezwykle drobnego chłopaka. W końcu zbyt daleko zabrnął w to życiowe bagno i trzeba trochę więcej czasu niż kilka minut rozmowy z ledwo poznanym facetem by go z niego wyciągnąć. Wbrew pozorom było to zbyt skomplikowane.
    - Michaelu, tu nie chodzi o to, że myślę tak bo jestem dziwką... Ja taki byłem zanim podjąłem się tej pracy. Nawet jeśli mówisz, że jest inaczej, że to nie prawda... To nie zmieni rzeczywistości. Uwierz mi. Wolę już nie wierzyć w farmazony o równości ludzi, bo ona nie istniała nigdy i nie istnieje też teraz... Takie życie...- powiedział i westchnął cicho, by ponownie spojrzeć w oczy swojego rozmówcy. Wyglądał w tym momencie na naprawdę doświadczonego, zmęczonego życiem człowieka. Takiego, który ma chyba z sześćdziesiąt lat co najmniej. W końcu jaki dziewiętnastolatek mówił w taki sposób? Chyba żaden.
    - Dziękuję za twoją propozycję... Jeśli będę kiedyś potrzebował rozmowy, na pewno do Ciebie przyjdę.- oznajmił z wdzięcznością, czując dziwne ciepło w klatce piersiowej. Chyba nigdy nie czuł czegoś takiego.

    Nathie Green

    OdpowiedzUsuń