niedziela, 21 kwietnia 2013

"I want to die"


DANE PERSONALNE:

Imię: Nathaniel Green
Pseudonim: Necro
Wiek: lat 19
Stanowisko: Prostytutka


HISTORIA:

Urodził się w Wiedniu 8 marca 1994 roku, jako syn Johnatana Greena oraz jego osiemnastoletniej partnerki, która wyrzekła się go zaraz po urodzeniu i wróciła do rodzinnego domu zupełnie zrywając kontakt ze swoim byłym partnerem, wyrzekając się dziecka oraz wszelkich praw do niego.
Od zawsze w życiu miał pod górkę: Miał takiego pecha iż jego ojcem był lubujący się w bardzo młodych partnerach człowiek, więc w sumie nie powinniśmy się dziwić iż zaledwie siedmioletni chłopiec wzbudzał zboczone rządze w swoim ojcu. Zaczęło się od niewinnego macania, od łapania za tyłek i innych takich sytuacji ze słowami „Gdy powiesz komuś, on rozgada wszystkim i będą się śmiać, bo kablujesz na tatusia”. Jak można oczywiście przewidzieć ze zwykłego molestowania przeszło do gwałtów. Pierwszy raz chłopca był kiedy miał zaledwie dwanaście lat. Pamięta, że bardzo bolało. Potem… Potem się już przyzwyczaił, szczególnie iż ojciec wymyślał coraz to brutalniejsze zabawy… A przynajmniej wtedy, kiedy to Green Senior był trzeźwy, bowiem jest zagorzałym alkoholikiem, dla którego syn to jego darmowa dziwka.
W szkole Nathie też nie miał prosto: Jako iż miał bardzo drobną budowę stawał się celem najgorszych szkolnych gangów, z którymi spotkania kończyły się na spuszczeniu głowy w kiblu, związaniem i wrzuceniem do śmietnika…
Ponieważ był celem owych grup nikt nie chciał się z nim przyjaźnić (i do tej pory nie chce, bo kto by chciał się zadawać z ofiarą losu).
Zaledwie miesiąc temu jego ojciec zaczął na niego naciskać, by w końcu ruszył swoją zasraną, niewdzięczną dupę, wysilił ten swój głupi móżdżek i znalazł sobie pracę, by dawał ojcu na wódkę i piwko. Niedawno ojciec wpadł do domu z siatką pewną piw od progu krzycząc „MAM ROBOTĘ DLA CIEBIE W KOŃCU! Zostaniesz dziwką, bo do niczego innego się nie nadajesz ty beztalencie!”
Bojąc się najgorszego ze strony ojca znalazł się w haremie, z wymyślonym powodem chęci pracy w tym zawodzie…


CHARAKTER:

Jest naprawdę słabą psychicznie osobą… A raczej wykończoną psychicznie osobą. On nie ma już sił, by jeszcze raz na siłę próbować wcisnąć się do społeczeństwa, dlatego stoi teraz na uboczu, starając się nie dać po sobie poznać tego, jaki jest słaby.
Wiecznie smutny i zlękniony wydaje się zmęczony życiem i nikt nawet nie wie iż w jego blondwłosej główce rodzą się najrozmaitsze myśli samobójcze. No bo w końcu „Rozmyślanie o śmierci, jest rozmyślaniem o wolności” jak powiedział Jim Morrison.
A Nath chce być wolny. Wolny od bólu, od pragnień, od strachu, od ojca… od szarej rzeczywistości życia. Pragnie śmierci.
Zdaje się, że on nie potrafi się uśmiechać. A przynajmniej szczerze uśmiechać, bo w końcu nigdy nie miał szansy się nauczyć, jak to się robi. Nie wie też, co to znaczy przyjaźń, miłość, ani pozytywne emocje.
Młody Green nie ma żadnych ambicji, ani nie posiada poczucia własnej wartości: Jego ojciec skutecznie zniszczył jego wszelkie marzenia, a także wbudował w nim świadomość, że nic dobrze nie potrafi nie licząc pieprzenia się.
Jest spokojny, cichy i zimny. Pusty. No i oczywiście bardzo lękliwy: Boi się całkowitej ciemności, burzy i… przyszłości, a raczej życia jakiego go czeka w przyszłości.


APARYCJA:

 Nathaniel jest nieproporcjonalnie drobny, niski i chudy jak na swój wiek. Zdecydowanie nie posiada nawet metra siedemdziesiąt (dokładnie 165 centymetrów i 3 milimetry), waży ledwie 51 kilogramów, ma lekkie wcięcie w tali… „Baba z chujem i bez cycków” jak to niejednokrotnie nazywał go jego „kochany” ojczulek.
Posiada dosyć sporo blizn, które mówią iż łatwego życia nie miał. Najwidoczniejsza jest na jego lewym udzie (pamiątka po zaatakowaniu go przez ojca nożem gdy miał siedem lat), potem jest ciągnąca się po skosie od lewej łopatki aż do prawego uda (Zrobiona również przez jego ojca, tym razem w czasie jednych z sadystycznych zabaw jego ojca z nim) no i oczywiście „stado” blizn na lewej łydce (Również przez ojca, który wpierw rozbił butelkę, a potem kawałek szkła wbijał chłopakowi w łydkę. Kara za pałę z wuefu za brak stroju, który miał w plecaku, ale nie chciał pokazywać blizn na ciele.)
Dodatkowo posiada masę innych drobniejszych lub mniej widocznych blizna na całym ciele oraz wiele siniaków i otarć na biodrach i udach.
Jego twarz jest delikatna. Posiada, skryte za długimi rzęsami, głębokie błękitne oczy, jednak przygaszone i smutne przez co nie oddają całego ich piękna. Jego nos jest idealnie dostosowany do jego twarzy, drobny i lekko zadarty. Jest blady i nie posiada rumieńców, ponieważ stroniąc od ludzi nie posiada zbyt wielu okoliczności do ich nabycia. Uwieńczeniem urody jego buźki są delikatne, bladoróżowe usta, pełne, jakby stworzone do pocałunków. Rzadko kiedy wyginają się w uśmiechu, a kiedy już to pokazują śnieżnobiałe, równe zęby.
Posiada długie blond  włosy… Nawet bardzo długie, bowiem sięgają mu one aż talii… No i cały czas je zapuszcza. Ich długość jest jednak dostrzegalna dopiero w „pracy” ponieważ zazwyczaj ma je związane i ukryte pod jedną ze swoich zbyt dużych bluz w których się lubuje.


DODATKOWE:

- Wbrew temu co sądzi o sobie Nathaniel i co wmawia mu jego ojciec nie jest on beztalenciem. Posiada on ładny głos, zdecydowanie posiada wyczucie rytmu i słyszy muzykę, co sprawia iż bardzo ładnie śpiewa.
- Oprócz śpiewania posiada też talent do rysunków. Wstydzi się je jednak pokazać komukolwiek, gdyż twierdzi iż są beznadziejne.
- Nie zna swojej matki i jakoś nie chce jej poznawać.
- Jest homo. Całkowicie homo.
- Gdy miał 14 lat trenował biegi. Jednak jedna osoba z grupy osiłków kiedyś zepchnęła go ze schodów i połamał sobie lewą nogę dość poważnie co całkowicie odciągnęło go od bycia sportowcem.
- W połowie Anglik (po ojcu)

[ Przepraszam od razu Adminów (Szczególnie Dżejbrila) Za nerwy ze mną. KOCHAM WAS <3]

_______________

Rozmowa wstępna:
 - Nathaniel Green, tak... ? Ile ty właściwie masz lat?
Nath nie bardzo wiedział jak niby miał odpowiedzieć na to pytanie. Kłamać, czy mówić prawdę? Mała bitwa rozgrywała się w jego wnętrzu, aż w końcu ta dobra część przeważyła w jego umyśle.
- Tak. To ja...- zaczął i przełknął ślinę lekko zdenerwowany.-... Mam dziewiętnaście lat... I mój wiek chyba nie jest przeszkodą bym mógł podjąć pracę tutaj, prawda?- jego głos był cholernie cichy i niepewny.
Malcolm chwilę patrzył mu w oczy żeby upewnić się, czy chłopak przypadkiem go nie nabiera.
 - Nie wyglądasz na tyle, ale okej, wierzę ci. Zastanawia mnie tylko, co ktoś tak młody robi w takim miejscu i to jeszcze starając się o taką posadę...
Zastanowił się chwilę. Odpowiedź na kolejne pytanie nie mogła wyjawiać wszystkiego.
- Potrzebuję pieniędzy, a niestety do jedyny zawód który pozwoli mi na jednoczesną naukę i pracę.- westchnął cicho Nathie, po czym nieświadomie zaczął bawić się kosmykiem swych blond włosów.- A to miejsce nie jest takie złe. Widziałem gorsze.- dodał z nieśmiałym i nieco smutnym uśmiechem.

37 komentarzy:

  1. [ Wątkujemy się jakoś? ]

    Gott.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Bosz, moje biedniątko, gdzieś Ty była cały wczorajszy dzień jak Cię nie było?! :* Mnie wczoraj internet przestał kochać i zanim zdążyłam się tu zadomowić to sobie poszedł -.- Ale teraz wrócił i ... Dam wątka, tylko się tak zastanawiam.. Chcemy kontynuować ten z gg czy coś nowego? :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Jakieś konkretne propozycje, czy lecimy na żywioł? :D]

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Tytuł to masz niepoprawnie napisany, złotko. Albo 'I wanna die' albo 'I want to die'. Do usług.]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  5. [w takim razie wątek, co? :3 pomysł jakiś masz może? ]

    / Michael

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jak wolisz. Możemy uznać, że chłopcy się kojarzą, nie koniecznie musieli e sobą rozmawiać. Zaczniesz? Proszę! ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Początki nie są proste i Misiek doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W końcu dopiero co zaczynał tutaj pracę i jak na razie wcale nie tak łatwo było mu odnaleźć się w tym całym środowisku. Jednak dawał sobie radę, wszyscy byli dla niego niesamowicie mili i pomagali mu, gdy coś szło nie tak jak powinno. O dziwo, zaczynał zauważać że czuje się w tym miejscu coraz lepiej... i gdyby nie niektórzy klienci to byłoby mu tu całkiem dobrze.
    Zmiana Mickey'ego właśnie się kończyła i trzeba było przyznać, że nieźle się tu wymęczył. Ale nie było tak źle, nie padał na twarz. Miał zamiar jeszcze wypić szklankę wody, czy czegokolwiek innego zanim uda się do wynajmowanego przez siebie pokoiku. Już przebrany w swoje normalne ciuchy, ruszył w kierunku baru.
    W pewnym momencie wpadł na niego chłopak i sam Mickey zachwiał się od impetu. W końcu i on był gdzieś mniej więcej wzrostu Nathaniela.
    - Żyjesz? - rzucił z lekkim uśmiechem, podając mu dłoń. Kojarzył tego chłopaka, widział go tu kilka razy i doskonale wiedział czym się zajmuje. Że też taka biedna istota musi się zajmować czymś takim!

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Z serii, wpadanie na ludzi jest zajebiste :D]

    O nie! Tym razem to nie była jego wina. Gottfried szedł spokojnie i wolno. Nie niósł nic, co mogło się rozsypać i w ogóle był grzeczny! To na niego wpadł jakiś chłopak. I go nawet kojarzył, bo mu mignął kilka razy, gdy znikał z klientem w darkroomie.
    Pomógł mu utrzymać równowagę, samemu podpierając się ręką ściany, aby nie wylądować na podłodze.
    - Czemu tak biegasz, co jest? - rzucił, bo chyba było w porządku, nie? A jeśli coś nie grało, to może mu powie, prawda?


    [Coś takiego beznadziejnego, sorky ]
    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Michael miał za to zaufanie praktycznie do wszystkich, przez co nie raz spotykały go niezbyt przyjemne rzeczy. Ale nie, on dalej musiał w to wszystko brnąć i ufać każdej napotkanej osobie. Przecież nikt go nie skrzywdzi, prawda? Ha, witaj w prawdziwym świecie, Mickey. W prawdziwym świecie nie ufa się wszystkim, bo w końcu ktoś cię skrzywdzi o wiele bardziej niż wczesniej. I już nie będziesz takim samym człowiekiem jakim byłeś kiedyś...
    Patrząc na Miśka od razu było widać tą kompletnie nie wymuszoną niewinność, która czaiła się w jego oczach. Jakby chciał zbawić cały świat, ale nie miał do tego środków.
    - W takim razie cieszę się bardzo i po prostu bardziej uważaj. Bo jeszcze ktoś zrobi ci krzywdę. - stwierdził, posyłając mu przyjazny uśmiech. Ten chłopak wydał mu się niezwykle smutny i zanim się Misiek zorientował, już podjął decyzję, że poprawi mu humor.
    Nie każdy może, to prawda. Widać to było po nim, całe to przytłoczenie tą pracą. Trzeba będzie ściągnąć mu ten bagaż z ramion, bo widać było, że jeśli zaraz się coś takiego nie wydarzy, to on się załamie. Tak kompletnie.
    Wyglądało na to, że oboje zmierzali w dokładnie tym samym kierunku. Tak więc, kiedy tylko Nathie usiadł na krześle, Mickey zajął miejsce obok niego.
    - Nie masz nic przeciwko, żebym tu siedział, co? - zapytał, po czym zwrócił się do barmana po imieniu i poprosił o wodę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nikt nie kazał mu być takim człowiekiem jak wtedy, bo to było po prostu nierealne. Ale za to mógłby zobaczyć wszystko w innym świetle, uwierzyć, że życie nie musi być ciągłą męką. Misiek chyba potrafiłby go zarazić tym swoim entuzjazem na temat świata, który tak bardzo uwielbiał.
    Mimowolnie obserwował poczynania chłopaka. Kto mógłby tak skrzywdzić taką uroczą istotkę, takiego siniaka mu nabić? Aż mu się coś w żyłach zagotowało. Co za ludzie...
    - Cieszę się. - powiedział z uśmiechem, upijając łyk wody ze szklanki, po czym usiadł na krześle dziwnie, bo po turecku i zerknął na swojego towarzysza.
    - Co ci się stało? Tylko mi nie mów, że spadłeś ze schodów, bo ci nie wierzę. - dodał jeszcze, jak zwykle szczery do bólu. Był ciekawy, to pytał. A nóż, może mu pomóc!

    OdpowiedzUsuń
  11. Co tu dużo mówić, wiele razy słyszał podobne wymówki, nie tylko kierowane do niego, ale i do innych - czasem sam je stosował, wiec dosknale zdawał sobie sprawę co najlepiej przechodzi, a w co ludzie nie uwierzą. Ale akurat Nathanielowi uwierzył od razu - sam nigdy nie był zbyt lubiany w szkole choć były momenty, kiedy miał przyjaciół. Bo mimo wszystko, był przez niektórych lubiany i nie wszytkich wkurzał swoją nadpobudliwością.
    - Ah... No cóż, przykro mi. Wiem jak to jest, nie będę próbował ci wmawiać, że lepiej powiedzieć nauczycielom, bo to kompletna bzdura. Staraj się ich unikać, chodzić między ludźmi, nauczycielami... Tam nie będą mieć takiej odwagi. - stwierdził, posyłając mu pocieszający uśmiech. - Nieźle cię urządzili. Szkoda, że nie mogę cię obronić.
    Jego życie będzie męką, dopóki będzie przy boku swojego ojca - to było bardzo proste. Należało więc wyeliminować czynnik, który zakłóca pracę całego systemu. Wystarczyło komuś zgłosić zaistniałą sytuację. W sumie, to Nathie był przecież dorosły, mógł spokojnie odejść od ojca.
    - Jestem Michael, tak w ogóle. - odezwał się do niego jeszcze. - Jestem tu kelnerem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kayden mu świadkiem, Hay nienawidził tłocznych miejsc. Wieczorów w Haremie unikał jak ognia. Jedynie przemykał między tymi wszystkimi napalonymi gejami żeby dostać się do darkroomu i zaznać odrobinę przyjemności przed snem. Właściwie gdyby mógł, to wcale by stamtąd nie wychodził, tylko gapił się na te wszystkie cudowne tyłki i korzystał ile wlezie, ale znany był ze swojego lenistwa i dbania o urodę. A wiadomo, brak snu w tym nie pomaga.
    Tym razem jednak zatrzymał się przy barze. Zamierzał upolować jakiś smaczny kąsek, młode mięso, kogoś zdezorientowanego, żeby wprowadzić go w tajniki nocnego życia, a zamiast tego niedaleko siebie dostrzegł niedoszłego samobójcę. Tego samego, co chciał skakać z dachu. Aż się uśmiechnął na to wspomnienie. Wypił resztę swojego alkoholu i dość nonszalanckim krokiem skierował się w jego stronę. Nie zatrzymał się, a złapał go za rękę i pociągnął w stronę parkietu. Starał się nie skupiać na tych wszystkich półnagich ciałach, które wirowały wokół niego. Tym razem postawił na zupełnie inną zabawę.
    Założył chłopakowi ręce za szyję pozostawiając między ich ciałami niewielką przestrzeń. Zamknął go w klatce swoich ramion żeby nie mógł uciec. I spojrzał prosto w oczy lekko zdezorientowanego chłopaka z tym swoim uroczym, ironicznym uśmiechem.
    -Jak żyje mój niedoszły samobójca? -zagadnął nieco nachylając się w jego stronę, żeby nie musieć przekrzykiwać głośnej muzyki. Nie wiedział właściwie do czego zmierza takim zachowaniem, ale kto by się przejmował. Ważne, że znalazł sobie jakąś nową rozrywkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Miło wiedzieć, że lubisz biegać. W takim razie, jak pogoda wykaże większe zrozumienie dla świata i się rozchmurzy, proponuję park. - Może i powiedział to ciuteczkę, ale tylko ciuteczkę uszczypliwie,ale nic złego przecież nie miał na myśli. Jego intencje były całkiem niewinne! On jest grzeczny. Bardzo grzeczny i milutki. Prawda?
    - Nic się nie stało, ale następnym razem uważaj. Lepiej nie wpadać na ludzi, którzy niosą herbatę lub ostre rzeczy. To może się nie skończyć za dobrze - dodał. Może i kilka z tych wymienionych przez siebie przeżył, ale to nie jest teraz istotne. Mundurek cały we wrzącej kawie nauczyciela to nie jest wspomnienie warte pamiętania.
    - A tak przy okazji, to może się przedstawię. Gottfried jestem - powiedział, wyciągając w jego stronę rękę.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Wątków dużo już mamy, ale jeśli pan Green chce to Kartz go wciśnie w swój napięty grafik. Tylko pomysłu brak]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  15. Hayden widział tylko jedno rozwiązanie w takiej sytuacji. Należało zaproponować trójkącik z rabatem, a wtedy wszyscy byliby zadowoleni. W końcu kto nie chciałby trójkącika z takim delikatnym chłopcem jak Nathaniel? Hay sam by się skusił, zwłaszcza, że ostatnio chodziła za nim ochota na kogoś młodszego. Nie, żeby sam był stary, bo zaledwie dwudziestkę na karku miał, ale zachowywał się na przynajmniej dziesięć lat więcej, więc można mu było wybaczyć. W ogóle, okazywało się, że starszy z bliźniąt ma coraz dziwniejsze zachcianki i upodobania, ale to nie temat na teraz.
    Nie miał pojęcia, że chłopak nie lubi być więziony. A nawet gdyby wiedział, to pewnie i tak zrobiłby to samo, bo uwielbiał mieć wszystko pod kontrolą. Dlatego nie przepadał za tłumami. Wtedy trudniej było panować nad czymkolwiek.
    -Oczywiście, że nie chciałeś się zabić, słoneczko. Ty zwyczajnie lubisz się wychylać z dachu. -przytaknął mu z jeszcze bardziej przymilnym uśmiechem. Lubił się drażnić z innymi, szczególnie jeśli trafiał na kogoś z małą cierpliwością i niewielkim dystansem do siebie. Wtedy można było zrobić z tego naprawdę fajną zabawę.
    -Nie ostatni. Mnie też dziś wystawiono. Co zamierzasz z tym zrobić? -zapytał, jakby rzeczywiście Nath miałby chociaż o tym myśleć. Chociaż, kto wie, może go chłopak zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozłożył ręce w bezradności. Naprawdę nie mógł nic na to poradzić, mimo, że bardzo by chciał.
    - To raczej by mnie nie powstrzymało, mówiąc szczerze. Jakoś zawsze tak wychodzi, że bronię nie tych co trzeba i sam też obrywam. - stwierdził ze spokojem, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Taka była prawda, najpierw robił, później myślał. Przy tym obrywał o wiele zbyt często, ale nigdy nie żałował, bo przecież robił coś co jest słuszne.
    Sprawa ojca chłopaka była prosta, a przynajmniej z punktu widzenia Miśka. Bo dla niego wszystko było proste i przejrzyste.
    Zmarszczył lekko brwi na jego słowa, po czym pokręcił głową.
    - Nie nazywaj się tak, co? Nie zasługujesz na takie miano, każdy jest czymś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Nathie, niedźwiadku tęczowy. Chcesz wącisza z Chrisem? x3 ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  18. [Jak musisz to wątek będzie. Tymczasem czytam kartę i widzę kilka błędów. Mam je zignorować czy wyłożyć Ci wszystkie?
    Na ten moment jestem całkowicie wyprana z pomysłów, ale może Tobie przychodzi coś do głowy?]/Urlich

    OdpowiedzUsuń
  19. Gottfried dostrzegł ten smutny uśmiech i wcale on się mu nie spodobał. Dlaczego ten chłopak był smutny? Czy coś mu się stało? Takie i jeszcze inne pytania zaczęły mącić mu myśli, no bo przecież to nie jest normalne, by w wiosnę mieć chandrę, prawda?
    - Auć. To musiało boleć - powiedział, wyobrażając to sobie bardzo dokładnie. Niestety, wyobraźnię miał aż za bujna i lekko się skrzywił na wizję takiego wypadku. Nie, bez klameczki w kiszeczkach poprosimy... - Nie przepraszaj, przecież nic poważnego się nie stało!
    - Miło cię poznać, Nathie - powiedział, uśmiechając się wesoło.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  20. [<3]

    Pogoda za oknem była dokładnie taką, jaką Gabryś uwielbiał. Co prawda, po tym, jak ostatnio się przeziębił, nie mógł wychodzić na zewnątrz, ale kręcił się zadowolony, chociaż nieco melancholijny po całym terenie Haremu, co rusz zaglądając w okna. Prawdziwy, porządny deszcz. Nie mógł powiedzieć, że go to nie cieszy. Przypominał mu się dzień, gdy poznał Malcolma, dzień, w którym jego życie w końcu się zaczęło.
    Tak czy inaczej, niespecjalnie patrzył, gdzie idzie, krążąc raczej w jakiś fantastycznych światach, jakimi były dla niego wspomnienia. Przynajmniej te sprzed siedmiu lat i starsze. To drastyczne wyciągnięcie go z piekła, w jakim żył.
    Spojrzał na chłopaka, wracając do rzeczywistości, i się otrząsnął, widząc, w jakim on jest stanie. Przemoczona kura, czyli coś, co nie nadawało się ani do pracy, ani do odesłania do domu.
    - Nie przepraszaj. Nic ci się nie stało? - spytał, pomagając mu wstać, nawet, jeśli mógł korzystać tylko z jednej ręki. Będzie musiał się nim zająć, niezależnie od tego, jako kto on tutaj pracuje.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  21. Michael nie miał najmniejszego nawet powodu by zrobić coś temu biednemu chłopaczkowi, więc czemu od razu miałby zwrócić się przeciwko niemu? Misiek nawet nie potrafił być dla kogoś wredny czy niemiły, a co dopiero podobne zachowanie. Nie, on jak już to by chciał się zająć tym biedakiem, a nie jeszcze bardziej go dobijać. Bo to nie leżało w naturze Mickey'ego, po prostu.
    - Nie o to mi chodziło. Widzisz, zawód jaki wykonujesz, nawet jeśli jesteś... - urwał na chwilę, bo to słowo nie chciało mu przejść przez gardło - prostytutką, to nie definiuje tego, kim jesteś. Nie czyni cię to jakimś śmieciem, nie robi to z ciebie innego człowieka, gorszego. Jesteś dokładnie taki sam jak wszyscy inni. Żyjesz na tych samych prawach i nie powinieneś zachowywać się tak jakbyś był gorszy. Bo nie jesteś. - powiedział, zszokowany słowami chłopaka. Delikatnie położył mu rękę na ramieniu.
    - Nigdy tak nie myśl, słyszysz? Nie myśl, że jesteś gorszy, nie myśl, że jesteś debilem. Bo to nie prawda, wiesz? - zapewnił go, uśmiechając się do niego w przyjazny sposób. - Jeśli chciałbyś kiedyś z kimś porozmawiać, wyżalić się, pośmiać... cokolwiek, możesz do mnie przyjść. Pamiętaj o tym, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  22. - przerąbane. Straszne, że miałeś przerąbanych ludzi w szkole - on się cieszył z jednej strony, że w szkole nigdy nie miał takich debili, bo ci u Nathaniela zachowywali się okropnie. - Choć tyle dobrze - przytaknął.
    - Nie ma problemu, ale mnie nie musisz tyle razy przepraszać - powiedział z uśmiechem, po czym poczochrał go lekko po głowie. Po czym wpadł na pewien pomysł.
    - Jesteś dziś bardzo zajęty? - spytał.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Sorki, nie wiedziałem - powiedział, przepraszając. - Zapomniałem, że w sumie ludzie, którzy tu są mogą się jeszcze uczyć. - On po napisaniu matury, przestał się na jakiś czas uczyć. Na studia pójdzie za rok, bo rodzice go wysłali wcześniej do szkoły.
    Kiedy strzyknęły Nathanielowi kości, lekko się skrzywił. Nie przepadał za tym dźwiękiem.
    - W takim razie super. Zaprosiłbym cię do kawiarni, co ty na to? - zaproponował z uśmiechem.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  24. - No niby nie, ale wyglądasz dość młodo, wiec mogłem się domyślić - powiedział, uśmiechając się lekko. Śledził wzrokiem jego usta i oblizujący je język. Wyglądały bardzo kusząco i musiał to przyznać.
    - To zwariowany duch ze mną pójdzie, prawda? - powiedział, uśmiechając się. Po czym zaczął iść w stronę drzwi. - Czemu się tak smutno uśmiechasz? - zapytał, bo zastanawiała go ta jego mimika.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Masz dziewiętnaście lat? - powiedział zaskoczony. On by mu w sumie nigdy tak dużo nie dał. Wyglądał mu co najwyżej na siedemnaście. Przecież to by wychodziło na to, że on jest młodszy. Nie, niemożliwe!
    - To dobrze duszku - powiedział z uśmiechem.
    - W takim razie, musimy to nadrobić. Jeszcze będziesz się przy mnie radośnie śmiać - powiedział stanowczo.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  26. - O jejku. Ty jesteś ode mnie starszy. Ja cię... - powiedział głęboko zaskoczony. - Jak możesz mówić o sobie takie rzeczy - dodał oburzony.
    - W takim razie cię nauczę!- stwierdził.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  27. - To przy mnie nie cytuj takich rzeczy! - powiedział ostro. Nie chciał o takich rzeczach słuchać. I absolutnie nie zgadzał się z tymi poglądami.
    - Jak to się nie da, skoro nikt nie próbował? - powiedział ironicznie, po czym się szeroko uśmiechnął. - ja będę tym pierwszym.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie chciał go skrzywdzić. Naprawdę nie miał takiego zamiaru. Przecież nie wiedział, że podniesiony głos go tak przestraszy. Kiedy usłyszał jego piskliwy głos, zatrzymał się, podszedł do niego i go przytulił.
    - To ja cię przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić - powiedział spokojnym głosem. Na przyszłość postara się nie unosić.
    Gottfried chciałby, aby Nathie mu zaufał,a le nic na siłę. Teraz najważniejsze jest, aby się uspokoił i było lepiej. Nie chciał być dla niego ostry. I czuł się okropnie ze świadomością, że to przez niego chłopak cierpi.
    - Przepraszam - powiedział ponownie. Miał tylko nadzieję, że Nathie go nie odepchnie.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Może i dobrze, że go zaskoczyło,bo przez to mógł się uspokoić i skupić myśli na czym zgoła innym. Kiedy Nathie się w niego lekko wtulił, zaczął głaskac go po głowie. Był trochę wyższy, więc jakoś mu to wychodziło.
    - Jest dobrze, nie chciałem cię skrzywdzić. Przepraszam - powiedział cicho.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  30. W sumie. Gdyby Nathie chciał, to mógłby zostać jego braciszkiem, tylko w sumie tym młodszym... Kurcze, dlaczego to on jest tym młodszym?! To niesprawiedliwe.
    - Nie kłóćmy się, czyja to wina - powiedział, nie przerywając głaskania go. To było takie milutkie, że się w niego wtulił. Czyli nie jest aż tak źle. - Ja też czasem reaguję ostro, jeśli coś mnie zrani. To normalne.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Okej, to zaraz - powiedział. Jakoś wyczuł, że blondyn chciałby być tulony trochę dłużej, więc po prostu dał mu taką możliwość. Widocznie brakowało mu ciepła drugiej osoby.
    Jeśli Gottie zostałby poproszony o bycie jego bratem nie miałby żadnych obiekcji.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Bardzo miło mi to słyszeć - powiedział, uśmiechając się.
    Cóż, a co mu tam, niech jeszcze chwilę w takiej pozycji pobędą. Nic się przecież nie stanie.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Gottfried potrzebował chwili zastanowienia, zanim udzielił odpowiedzi na to pytanie.
    - W sumie, czemu nie. - A co mu szkodzi. Jeśli tylko nie będzie się to wiązało ze zbędnym ryzykiem, to on bardzo chętnie. Widać było przecież, że Nathie potrzebuje bliskości drugiego człowieka.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  34. - Nie ma za co - powiedział, czochrając go po głowie.
    - To co, idziemy do tej kawiarni? - dodał, wyplątując się z jego uścisku, bo w innym razie nie doszliby tam dzisiaj.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ten chłopak, chudy blond włosy chłopak nie podobał się Kaydenowi. Tak, nie podobał się, bo to już był drugi raz, kiedy widział go w towarzystwie Haydena. To nie było normalne, żeby jego brat rozmawiał z kimś więcej, niż jeden raz, jeśli, oczywiście, nie zależało mu na niczym więcej, jak zaciągnięciu go do łóżka. A przecież chyba mu się nikt nigdy nie oparł i na pewno nie taki ktoś, jak tamten. Już z kilometra wiało od niego jakaś straszną niepewnością, poczuciem zagrożenia i tak dalej. A teraz znowu stał przy barze gadając z Haydenem: Kai mógł to wszystko doskonale widzieć, bo opierał się o barierkę balkoniku dla tancerzy na podwyższeniu w niedalekim kącie sali.
    Ach, w końcu sobie poszedł… - przemknęło mu przez głowę, kiedy plecy brata zniknęły w korytarzu prowadzącym do wejścia. Miał wielką ochotę do niego podejść i … w sumie to nie wiedział, czego by od niego chciał, no ale…
    Westchnął
    To już jest jakaś paranoja…

    [Nie zaczęłam z rysunkiem, możemy to wpleść później, bo nie potrafiłam wymyślić, jak mogą się spotkać. Przepraszam, że takie krótkie, ale chciałam Ci nareszcie napisać i nic nie przychodziło mi do głowy.]

    OdpowiedzUsuń
  36. Kayden tak był zajęty obserwowaniem tej dwójki, że nawet nie zauważył, kiedy ktoś podszedł do niego od tyłu. Chwilę później jednak poczuł, jak czyjeś łapska zaciskają się na jego pośladkach, więc niewiele myśląc złapał za szklankę jakiegoś faceta obok, odwrócił się i chlusnął temu zboczeńcowi w twarz, co skutecznie uniemożliwiło mu te wątpliwe zaloty.
    - Dla tego pana obok proszę to samo na mój koszt! – zawołał do barmana uśmiechając się lekko do mężczyzny, którego drink posłużył Kaydenowi jako broń. Stwierdził, że czas najwyższy zmienić miejsce i zszedł z balkoniku, mijając po drodze tego blondyna, z którym Hayden jeszcze przed chwilą gadał. Przyjrzał mu się uważnie kątem oka i przez kilka sekund miał w głowie plan, by podać się za swojego brata i wybadać co nieco, ale po chwili uznał, że jest chyba idiotą i tylko przystanął parę metrów od niego, udając, że znalazł jakiś interesujący punkt na horyzoncie. Stał praktycznie przy samym wejściu na korytarz: kiedy to zauważył, uznał, że trochę się jednak przesunie, ale zanim zdążył to zrobić, coś zderzyło się z jego ramieniem i zobaczył tego chłopaka, który patrzył na niego tymi swoimi przestraszonymi oczyma.
    - Patrz jak chodzisz. – rzucił, w ostatniej chwili łapiąc go za nadgarstek, skutkiem czego uchronił go przed upadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Wyglądasz tak, jakbyś zobaczył ducha. – stwierdził po chwili, przy gadając mu się uważnie. Pociągnął go mocniej za nadgarstki pomagając mu się doprowadzić do jakiejś w miarę godnej pozycji stojącej, no a przynajmniej niego bardziej stabilnej. Potem go puścił, dokładnie w chwili, w której spostrzegł, że chyba coś zbyt silny jest jego uścisk i wtedy za możliwe uznał, że może właśnie dlatego tamten się tak przestraszył.
    Uśmiechnął się nieco krzywo i znowu mierzył go spojrzeniem od góry do dołu, po czym chłopak chyba naprawdę się przeraził, a może nieco zrezygnowany… no, w każdym razie wyszedł na korytarz prowadzący do innych, równie obszernych sal. Kayden nie wiele myśląć poszedł za nim, chociaż „za nim” to chyba niezbyt fortunnie dobrane słowa, bowiem udał się tam nie z jego powodu, ale z powodu nudy, która już powoli zaczynała mu doskwierać. Siedział tam tylko dlatego, że Hayden chciał, żeby na niego zaczekać. No więc nie miał wyboru – czekał. Jego brat był chyba większym psycholem, niż on sam i byłoby wielce nieodpowiedzialnym zostawiać go tutaj w sytuacji, w której wyraźnie prosił, żeby go nie zostawiać. Cokolwiek by to miało oznaczać.

    OdpowiedzUsuń