niedziela, 21 kwietnia 2013

Nie potrafię patrzeć w niebo. To zbyt bardzo boli.


Dane:

Imiona: Élie Louis Yves
Nazwisko: Levittoux
Narodowość: Francuz
Data urodzenia: 1 lipca 1985 r.
Miejsce urodzenia: Lyon, Francja
Wiek: 28 lat
Wzrost: 184 cm
Waga: 84 kg
Choroby przewlekłe: brak
Zdiagnozowane zaburzenia psychiczne: Piromania

Niezdolny do kontynuowania lotów. 



1, 2, 3, 4



Niezdolny do kontynuowania lotów. Niezdolnydokontynuowanialotów. Niezdolny. Do. Kontynuowania. Lotów. Chce mi się rzygać.



Nagranie nr 4, Levittoux
- Jest 21 marca 2013 roku. To była ciężka sesja. Nie trudno zauważyć, że wycofanie ze służby źle na niego podziałało, a choć nie chciał mi tego powiedzieć, jestem niemal pewna, że nasiliły się czyny autoagresywne. Mężczyzna wydaje się być niestabilny psychicznie, nie przewiduję szybkiej poprawy, w całkowite wyzdrowienie wątpię. [ciężkie westchnienie] Boję się, że mimo wszystko całkowite wykluczenie go z armii nie skończy się dla niego dobrze. Wiem, że pilot myśliwca nie może mieć zaburzeń psychicznych, ale… przeniesienie go mogłoby dać lepszy… [chwila milczenia, słychać szelest kartek] Wykazuje on swego rodzaju uzależnienie od latania, a jego stan obecny mogłabym określić jako swoisty zespół odstawienia. Mam wrażenie, że przeraża go stateczność i przyziemność. Koniec wniosków na dziś.

Nagranie nr 7, Levittoux
- Jest 10 kwietnia 2013 roku. To… To była najprawdopodobniej nasza ostatnia sesja. Levittoux oznajmił mi, że zamierza wyjechać do Wiednia. Uznał, że potrzebuje zmian, jednak w mojej opinii jedynym co pragnie uzyskać to ucieczka. Piromania i autoagresja nasiliły się od ostatniego spotkania, a według słów samego Levittoux czuje on ulgę tylko wtedy, gdy robi coś zupełnie odmiennego od wszystkiego czym żył do tej pory. Skakanie na banguee zbyt przypomina mu loty, spostrzeżenie: po pierwszym razie przyszedł tu rozbity równie mocno co na pierwszej sesji. Wspominał o muzyce. To może przynieść jakieś rezultaty, gdyż zajmował się tym przed armią. Co prawda, jak sam wspomniał, miał w zwyczaju grać kolegom na gitarze, jednak nie powinno się to kojarzyć z myśliwcem, więc jest nadzieja. Nie wiem, co zamierza zrobić dokładnie ani gdzie się zatrzymać. Martwię się. Koniec wniosków na dziś.

Nagranie nr 8, Levittoux
- Jest 18 kwietnia 2013 roku. Levittoux napisał maila, w którym znalazłam ledwie kilka informacji o jego planach i nowej pracy. Nie potrafię z tego wynieść nic nowego dla terapii, która, swoją drogą, najwyraźniej już się skończyła, teoretycznie więc nie powinnam tego nagrywać. Jednak… Zatrudnił się jako muzyk w… Nie, nie wiem gdzie. [westchnienie i stuk odkładanego na stół dyktafonu] Koniec wniosków.



Od rzeczy
~ herbata w litrach ~ książki wszelkiej, byleby nieco ambitnej maści ~ dwa koty w zagraconym mieszkaniu na poddaszu ~ gitary akustyczna i elektryczna ~ miłość do fortepianów ~ koszmary w nocy ~ liczne blizny po cięciach i podpaleniach ~ brak francuskiego akcentu ~ długie palce obracające zapalniczkę ~ koszule z podwiniętymi rękawami ~ stwardniałe od grania opuszki palców lewej dłoni ~ tatuaż lemniskaty na kciuku ~ wieczna tęsknota za niebem ~ uśmiech lewą stroną twarzy ~ przekleństwa tylko w ojczystym języku ~

[Hitlerę melduje się na pokładzie! A głos Francuza brzmi jak głos Damiena Rice]





{Hitlerę/Cheshire Cat/la Bastille/Miszka}

___________

Rozmowa wstępna:

Silbern patrzył na mężczyznę w milczeniu, odezwał się dopiero po dłuższym czasie.
 - Hmm... Czyli chcesz tu grać, tak? I jesteś tego pewny?
Wywrócił oczami na to pytanie, ale zaraz znów spojrzał na swojego może-przyszłego-pracodawcę.
- Nie przychodziłbym do ciebie... do pana? gdybym nie był pewny. Zawsze jestem pewny swoich decyzji. A jeśli nie przeszkadza... ci, że mam nieco pożółkłe papiery, to z chęcią będę akompaniował twoim gwiazdom.
 - No co? Wolę się upewnić, żebyś potem nie miał pretensji, że wpakowałeś się w coś, w czym udziału brać nie chcesz. - Malcolm wzruszył ramionami, potem uśmiechnął się szeroko. - Nie przeszkadza mi, niemniej chciałbym cię usłyszeć w akcji. W końcu praktyka jest w tym zawodzie chyba ważniejsza od teorii, nie?
- Fortepian, gitara czy wokal? - zapytał, pozwalając sobie na uśmiech. Dosyć specyficzny, bo wykonany tylko lewą stroną twarzy, ale liczą się chęci. - Jestem wszechstronny, powiedz tylko, co chcesz usłyszeć, a masz to jak w banku. 

36 komentarzy:

  1. [ Jakiś wątek Hitlerze? Jak coś, to ja nie mam pomysłów ;)]

    Gottfried

    OdpowiedzUsuń
  2. [ O bosz... Biedna ty. W takim razie - zaczynam ;)]

    Gottfried zmierzał do kuchni w celu zrobienia sobie jakiejś pysznej herbatki. Już pokonywał ostatnie stopnie dzielące go od tego pomieszczenia,ale uwagę przykuł fakt, że ktoś grał na pianinie. I to ślicznie grał. Zachęcony tym dźwiękiem, skierował się w jego stronę. Co z tego, że musiał pokonać trochę schodów w górę.
    Kiedy już dotarł pod odpowiednie drzwi, zapukał, po czym je otworzył. W środku był jakiś mężczyzna. W sumie... Kogo innego mógł się spodziewać?
    - Hej - rzucił, opierając się o framugę drzwi.

    Gottfried

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nie, John jest tu po to, żeby lewitować sobie na głównej i udawać, że nie wie po co się tu znalazł.]

    OdpowiedzUsuń
  4. - Co tu robisz? - zapytał, odpowiadając na jego uśmiech swoim. Jego gra była urocza. jednak musiał przyznać, że skutecznie uspokajała i usypiała. Jednak nie na tyle, by musiał ziewać.
    Z uwagą przyglądał się jego długim palcom. Z takimi to albo gra się na fortepianie albo jest ginekologiem. Świetnym kochankiem to przy okazji tych obu. Gottfried żałował, że on takich nie ma. Niby miał smukłe dłonie, ale jego palce nie prezentowały się tak dobrze. Miał wiele bąbli od pisania i nieprzyjemny odcisk od pióra na środkowym palcu.

    Gott.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Ja z pomysłem. Mianowicie chodzi mi o coś w rodzaju zaskoczenia, Nikita gra gdzieś w kącie pod sceną, skuszony dźwiękami pojawia się Ellie. Niki ma swój własny świat, wiec nawet go nie zauważa, dopiero gdy pan pilot zaczyna grać [ bo dajmy na to Romanow brzdąkał sobie jakiś powszechnie znany kawałek ] i dopiero po zakończeniu gry zaczynają rozmawiać. A że oboje nie mieli w życiu lekko to może być ciekawie. ]

    Nikita

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Jeżeli tylko Élie lubi ostre brzmienie, to sądzę, że się dogadają >D
    To jak, zaczynać wącisz? Chyba nie ma co zwlekać, skoro pomysł jest. ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  7. Gottfried tez trwał, czekając na to, co będzie dalej. Delektował się ciszą, która pozostała po ostatnich dźwiękach białych klawiszy. Kiedy rozmówca się do niego odwrócił, drgnął, potrząsnął głową i przypomniał sobie jego wcześniejsze słowa.
    - Gottfried - powiedział, podchodząc i ściskając wyciągnięta przez niego dłoń. - Dzięki twoim umiejętnością będę miał świetny akompaniament. Podoba mi się to, ponieważ tutaj tańczę - dodał z uśmiechem.

    Gott

    OdpowiedzUsuń
  8. Chris był człowiekiem nadzwyczaj spokojnym, chociaż niektórzy nazywali go ładnie mówiąc "satanistą", szczególnie kiedy zebrało mu się na coś tak wspaniałego jak growl i scream. Dla niego miejsce nie było problemem. Kiedyś miał pracę w przedszkolu, ale niestety dyrektorce nie podobało się to, jak edukował dzieci i wyrzuciła go na zbity pysk, a on przecież chciał dobrze! Przecież to lepiej, że dzieci uczyłyby się o muzyce metalowej, niż o jakimś zakichanym disco polo, czy innym dupstepie, prawda? Pewnie, że prawda! Dla niego było to jasne, jak słońce. Szkoda, że nie wszyscy mieli o tym takie zdanie jak on.
    - Chcesz ciastko? - spytał, kiedy już udało mu się przełknąć przeżutego biszkopta, który stanął mu w przełyku po fenomenalnym wejściu Éliego*. Chris lubił się objadać, ale nie był samolubem. Jak ktoś chciał się objadać razem z nim, to czemu miał się nie podzielić?
    To, że Élie spóźnił się te dziesięć minut, to również nie był żaden problem, jemu się nigdzie nie śpieszyło. Przeważnie siedział w Haremie przynajmniej osiem, do dziesięciu godzin, także tych dziesięć, czy piętnaście minut nie robiło mu żadnej różnicy. Poza tym on też cz(ęsto)asami się spóźniał, więc tym bardziej nie miał pretensji. Każdemu mogło się zdarzyć.

    [ Dzięki za zaczęcie <3 ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Ja mam taki mały problem z odmianą zagranicznych imion, tym bardziej jak mają jakieś obcojęzyczne kreski, czy znaczki. Wtedy to już w ogóle czarna magia! Generalnie jednak, jak jest imię bez udziwnień, to odmieniam bez problemu :3 ]

    Uśmiechnął się, słysząc nie najwyraźniej nie tylko on przepada za słodkościami. Wstał, zrobił parę kroków ku chłopakowi i z dumą wyciągnął ku niemu paczkę z biszkoptami o smaku waniliowym. Cóż, wanilii to tam było tak naprawdę tyle, co kot napłakał, kolokwialnie mówiąc, ale czy ktokolwiek w XXI wieku się tym przejmował? Ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że pół takiego ciastka to zapychacze, konserwanty i barwniki, a nawet jeżeli to już chyba nikt się tym nie przejmował. Nowe pokolenia nie czytały składów produktów, bo czy komukolwiek chciałoby się zastanawiać co to takiego: "acesulfan K", "benzoesan sodu", albo "acetylowany adypinian diskrobiowy"? Nie? No, właśnie.
    - Tutaj masz rozpiskę, usiądź sobie, a ja wezmę i zrobię coś z tą nitką, bo już mi działa na nerwy. - mruknął, nieco zirytowany tym, że przy lewym rękawie bluzy dyndała mu czarna, długa nitka.
    Bez większego namysłu sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął z niej zapalniczkę. Tak, wolał przypalić nitkę, niż ją urwać i spowodować wolne wydzieranie się materiału. Ha! Lata życia uczą i kształcą!

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  10. Élie miał tak zwaną "reakcję po fakcie dokonanym", bo Chris zdążył już podpalić nitkę i przy okazji kawałek swojej ukochanej bluzy, jaką wszędzie ze sobą ciągał od dobrych dwóch, czy trzech lat, zanim ten załapał co się w ogóle dzieje.
    - Fuck, fuck, fuck! - wymamrotał, machając rękawem z dość głupią miną, zastanawiając się, czy powinien ratować, bluzę, siebie, czy może jednak niezbyt ogarniającego Éliego.
    W końcu zdecydował się na panikę, no bo cóż innego mógł zrobić, jak nie panikować? Myśleć spokojnie, racjonalnie i tak, jak na dorosłego przystało? Wolne żarty, on się JARAŁ, PALIŁ, PŁONĄŁ. Jak miał cholera myśleć w logiczny sposób?!
    Wymachiwał tym rękawem jak śmigłem helikoptera, chociaż prawdę mówiąc niewiele to dało (nie licząc tego drobnego failu, iż zrzucił spory stosik kartek na podłogę, a zaraz po nim znalazła się tam pomarańczowa lampka).

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  11. - Też mam taką nadzieję - przytaknął. Przy czym najczęściej tańczy. Cóż... Dość trudne pytanie, bo przecież przy wszystkim. - Chyba najczęściej przy jazzie i soulu - rzucił po chwili namysłu, pocierając palcami podbródek.
    - Nie ma problemu. mi tez miło słyszeć, że nadaję się na tancerza - stwierdził z uśmiechem. Nie miał mu za złe roztargnienia, bo tacy ludzie tez mają swój niesamowity urok.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  12. - O przykuwaniu wzroku wiem doskonale - przytaknął. - Skutecznie mi w tym pomaga też opaska na jedno oko - dodał. Podobał mu się sposób mówienia Eliego. W ogóle był on bardzo miłą osobą. Rzadko kiedy spotyka się przyjemnego, trochę flegmatycznego człowieka, który nie przynudza, a wręcz mówi tak ciekawie, że aż trudno odejść. A może to po prostu jego głos? To tez możliwe. Był kuszący i dojrzały.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  13. [No coś wspólnego Kartzowie mają, autorkę w sumie, choć na dwóch innych kontach, bo robię z siebie niby kogoś innego. Takie tam ukrywanie się po kątach. Co do pomysłu - możemy ich wyrzucać razem na dach (bo dachy są fajne) i stwierdzić, że z tym paleniem to już jakaś tradycja. Nie róbmy z nich jakichś wielkich przyjaciół, bo Kartz nikomu nic nie mówi więc kiepska byłaby to przyjaźń, ale kumplować się mogą, zafajczyć razem oczywiście. Zaczniesz czy zwalasz na mnie?]/Kartz

    OdpowiedzUsuń
  14. Kawę wypił, niemal parząc sobie przy tym język. Obudził się jednak piętnaście minut za późno i jego plan dnia szlag by trafił, gdyby pozwolił sobie na zwyczajowe pół godzinki spędzone na kanapie z kubkiem w ręku, przysypiając jeszcze w międzyczasie nieznacznie. Jogging minął mu zaskakująco szybko. Nie był to powód do radości, bo wolałby mimo wszystko nacieszyć się świeżym powietrzem trochę dłużej, ale nie mógł. Przynajmniej tak sobie wmawiał, chcąc zachować plan dnia w ramie. Prysznic, jedzenie, karmienie i fajka w mieszkaniu zleciały migiem, a kiedy spojrzał na zegarek była już dziesiąta czterdzieści, więc zgarnął ze stołu paczkę papierosów i udał się na dach. Nawet nie pamiętał skąd się ta tradycja wzięła. Trzeba było po prostu zapalić tą jedną, dwie, pięć na zewnątrz, jakby miało to zmienić to w coś zdrowego. Trzeba żyć szybko, umierać młodo – odwieczna zasada Heinricha sprawdza się w tym wypadku znakomicie, dlatego akurat petów sobie nie szczędził. Nie miał zamiaru żałować za dziesięć lat, że jojczył nad zapaleniem sobie, gdy miał ochotę. Usiadł na papie, nogi zginając w kolanach i nie musiał długo czekać, żeby usłyszeć znajomy głos. Nie robił sobie znajomych w bloku, bo nie lubił gdy ktoś go znał. Już na pewno nie z okolicy, gdzie niektórzy jeszcze kojarzyli Ciliana. Tak więc unikał ludzi, pytań i wszystkiego, co wiązałoby się z nim osobiście.
    -No cześć – powiedział lekko zachrypniętym barytonem, odwracając głowę w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Yhym - kiwnął głową, po czym również spojrzał przez okno. To było takie nostalgiczne i sentymentalne. Pogoda przypomniała mu pierwsze spotkanie z Silbernem. Lało jak teraz, a on uciekł z domu i nie wiedział, co ze sobą zrobić.
    - Nie, naprawdę, nie trzeba - powiedział, machając dłońmi przed sobą. No bez przesady, żeby ktoś starszy od niego stał, kiedy on siedzi. To nie jest zgodne z manierami. - Ewentualnie, abyśmy obaj byli zadowoleni, siądę ci na kolanach, jeśli oczywiście ci to przeszkadzać nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  16. - To jest oczywiste, ze osobie, która coś zaproponowała, przeszkadza, gdy zamierza to zrobić. Bo to przecież takie logiczne. Zaprzeczać temu, co się przed chwilą powiedziało - rzucił z sarkazmem w głosie. Coś takiego cholernie go wkurzało. Nawet ludzie nie wyobrażali sobie jak bardzo. [Ta sytuacja zdarza mi się już dziś po raz 3 ><]
    Po swoich słowach podszedł do niego i usiadł mu na kolanach rozsiadając się w miarę wygodnie.
    - jeśli będę za ciężki, to powiedz - dodał. Siedział bokiem do niego, aby móc normalnie rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Rozumiem, ale następnym razem, gdy coś zaproponuję, to znaczy, że nie mam ku temu żadnych obiekcji, jasne? - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Potem spojrzał na jego dłoń na swoim biodrze. Nie przeszkadzało mu to absolutnie, a dotyk innej osoby był przyjemny. - Nie ma problemu, nie denerwuj się tym tak. Zwykłym dotknięciem mojego biodra mnie nie skrzywdzisz - stwierdził, lekko się śmiejąc. przyjemne było, ze tratował go tak delikatnie. W ogóle jego starszy kolega był taki zdystansowany do wszystkiego.

    [ Weź przestań :P]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Z pomysłem tak trochę nijak, bo się czuję, jakbym wszystko już z siebie dała na kartę... Ale w razie jak Cię najdzie pomysł i chęć na zaczęcie to wal śmiało.]

    OdpowiedzUsuń
  19. Gottfried dostrzegł, ze jego towarzysz jest trochę spięty. Czyżby jego bliskość go peszyła. W takim razie, może zejdzie mu z kolan, bo nie chce, aby się męczył, bo to przecież jest bez sensu.
    - Dzięki. Wiesz, jednak twoje zdenerwowanie stawia mnie w mało komfortowej sytuacji. Jak cię peszę, to powiedz - rzucił, patrząc mu się uważnie w oczy swoim jednym.
    Od tych grzmotów Gottie trochę się spiął. Nie żeby bał się burzy, on nie przepadał za tym odgłosem. Po prostu nie był przyjemny. Deszcz lubił, burzy już nie

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Facet w mojej karcie to Hugh Dancy, całkiem dobry z niego Will Graham. Rzeczywiście, wyględny. Pomysł mam taki - Elie przyjdzie do Raula z nowiną, że sprzęt nagłaśniający w klubie jest cokolwiek przestarzały i nie da się z nim nic zrobić, więc dobrze byłoby, aby ktoś zakupił nowy...]

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Ja przyjarałabym sobie zapalniczką kurtkę na cmentarzu. Nie ma to jak wiatr piżdżący w grudniu jak na kieleckim. Człek tu z dobrym uczynkiem, lampkę chce zapalić, a wiatr jak zawsze w oczy! ><' ]

    Chris był zawsze odrobinkę nad wyrost przesadny i trochę niedorosły mimo wyglądu dorosłego faceta i tych dwudziestu czterech lat na karku. Wolał panikować zawczasu, niż biedować po fakcie dokonanym, którego cofnąć już niestety nie da rady (a w życiu, to przecież przeważnie tak było; palnęło się jakąś głupotę, a potem żałowało i pluło sobie w brodę).
    - Czy ty mnie właśnie uderzyłeś? - spytał, jakby nagle zapomniał o tym, że przed chwilą się płonął. Co prawda małym ogniem, ale jednak smrodu się przez tą przypaloną bluzę narobiło. Cóż, czasami nie wystarczyło wiele, aby narobić zamętu, prawda?
    - I tak cię kocham, mój ty bohaterze! - stwierdził i przytulił go, nie zważając na to, w jakiej pozycji się znajdowali i co mógłby sobie pomyśleć ktoś, kto właśnie nawiedziłby pokój, miejsce ich umówionego spotkania.
    Chris postanowił na przyszłość uważać z ogniem, a już na pewno nie używać do pozbywania się denerwujących nitek zapalniczki. Pewnie gdyby nie Élie to narobiłby z tą swoją paniką więcej szumu, ale Chris to przecież Chris. Po nim wszystkiego można się było spodziewać. Dużo się mylił, sypiał najchętniej w poprzek foteli, a zamiast kołdry wolał kocyk. Taki dziwny facet, ale fajny, pozytywny bardzo i przytulaśny mocno.

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  22. Na jego słowa lekko się zaśmiał.
    - Nawet bym cię o tyle lat nie posądzał – powiedział, powstrzymał się od dźgania go w bok, żeby nie przesadzić z bliskością. – W takim razie pomogę ci i może stanie się to dla ciebie trochę mocniejszą stronę. Co ty na to?
    - Nie tyle boję, co nie lubię grzmotów - powiedział, mimo wszystko lekko się w niego wtulając. Czemu musiało być tak głośno? Nie mogło po prostu padać.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Pewnie, że z seksiastym wyglądem zyskał też głos, a co on miałby być jak ta ruda syrenka-niemowa? Wiem, jestem zua >D ]

    Do Chrisa rzadko kto się chciał chciał przytulać. Ludzie byli do niego jakoś tak dziwnie nastawieni, bo co? Bo umalowany, bo w trashvillach, bo wysoki i wytatuowany? Bo drze ryja, bo kolczyki ma? Noż dajcie spokój! Charakter, to się powinno liczyć! A on tak poza tym to "darł ryja" (jak to niektórzy nieładnie twierdzili) w słusznej sprawie i bardzo z sensem, nie to co te rapery, co drugie słowo "k" i "ch", a przekazu żadnego.
    - To sobie siądź wygodnie, mnie to serio nie boli. - mruknął, z uprzejmym uśmiechem. No, ba! Widać, że chłopak lubił służyć przystojnym facetom jako poduszka w każdej sytuacji. - A gdzie jest łydka tak w ogóle? - podpytał, nagle wlepiając wzrok w lewą, teraz dziwnie przekrzywioną nogę Éliego. Fajną miał tą nogę, taką małą jakąś i chudą dosyć, trochę krótką, ale nadal fajną. Jak coś było w mniemaniu Chrisa fajne, to musiał dotknąć i dotknął.
    - Gdzie zgubiłeś mięsko od nogi? Może ono tęskni! - burknął. No tak, jak zwykle musiał palnąć to, co myśli. A menedżer mówił mu, żeby więcej śpiewał, a mniej myślał! To zawsze musiał robić na raz jedno i drugie, a potem wychodziło takie "put that cookie down, motherfucker", albo jeszcze inne smaczki. Ciężkie życie było z Chrisem. Ciężkie, ale za to jakie ciekawe. Codziennie coś nowego, a jak wrzaśnie to nawet człowiek nie zaśpi do pracy. Przydatny, nawet budzika nie trzeba budzić, bo wstaje rano i śniadanie umie robić. Ba! Nawet prać potrafi. Warto się było koło niego zakręcić, chociaż mało kto się na to decydował, a szkoda!

    [ Tak, ta końcówka to taka mała sugestia, umieszczona między wierszami. Sprawa z shouta jest taka: chcesz, żebym dała gifa z uśmiechniętym Chrisem do karty? x33 ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  24. - Moim dotykiem. To w sumie będzie najlepsze. jeśli oczywiście byś chciał - zaproponował. On jakoś nie miałby nic przeciwko dotykaniu go, nawet jeśli owa granica dotyku zaczyna się pod ubraniami.
    - To prawda, nie rozumiem ich, ale zawsze możesz mi w tym pomóc i wtedy będziesz miał kogoś, kto cię w pełni rozumie. Co ty na to? - powiedział z delikatnym uśmiechem.
    - Są złe, bo są głośne, strasznie głośne - powiedział, a po jego plecach przeszły lekkie ciarki po kolejnym grzmocie.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Skąd takie przekonanie, że ja jestem człowiekiem? A może ja jestem tureckim kebabem w czerwonym turbanie, tylko dobrze się z tym kryję po prostu? - mruknął, uśmiechając się jak gdyby nigdy nic. Cieszył się z tego, że chłopak ma dobry humor. Nie wiedział, czy umie rozśmieszać ludzi, ale zawsze starał się być pozytywnie nastawiony do wszystkich. Owszem, nie każdego dnia wyglądał ładnie, czasem głos zawodził, a przepona pracowała źle, ale to nie był przecież powód do tego, żeby winić całe otoczenie o drobne niepowodzenia, prawda?
    - Muszę więcej o ciebie dbać i robić ci obowiązkowe drugie śniadania. Pewnie noga czuje się bez mięska samotna. Wiesz, nie ma z kim romansować i w ogóle. - mruknął, nie mając najwyraźniej żadnego zamiaru by się podnosić.
    Élie jak na faceta był wyjątkowo lekki, no i mógł czuć się w pewnym sensie... "wybrańcem", bo nie każdemu Chris pozwalał na sobie siadać.
    - Będę ci robił za chusteczkę. Prosz... - oznajmił, wyciągając w jego stronę materiał swojej czarnej koszulki. To nic, że ją rozciągnie, to nic, że widać mu teraz pokaźny kawałek klatki piersiowej. Bycie chusteczką zobowiązuje i wymaga poświęceń!
    Tak swoją drogą, to Chris niczego sobie miał tą klatę, taką fajną, bo ciepła i było można się bezczelnie przytulić, jak już zyskało się jego przychylność. I Chris praktycznie o nic się nie czepiał, ba! On starał się jeszcze jak najbardziej pomagać. Pewnie gdyby nie alergia na sierść zwierząt, to nawet zaciągnąłby się na wolontariat w schronisku (o ile nie uznaliby, że jest za stary, albo że będzie straszył zwierzaki).

    [ Osobowość, przekonania, głos i wygląd sprawił, że całkowicie skradł mi serducho <3 ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  26. Wysłuchał go, leżąc sobie w spokoju i całkowitym bezruchu, który był do niego wręcz niepodobny. No, bo Chris zawsze miał coś do zrobienia. A to kartek poszukać, a to wodę na występ załatwić, a to kogoś z zespołu znaleźć, bo był potrzebny na próbie... Wiecznie wynajdywał sobie jakieś zajęcia, a robił to generalnie po to, żeby kolejny band się nie rozleciał. Tego już by chyba nie przeżył. Muzyka była tak naprawdę dla niego do tej pory całym życiem. Wcześniej, zanim zaczął śpiewać (czy growlować, idąc konkretami), to siedział cały czas w domu. Niby próbował szukać sobie czegoś do zrobienia w wolnych chwilach, jakich przecież nie brakowało chłodnymi popołudniami, ale tak naprawdę nic nie umiało go przekonać na dłużej. Dopiero "zabawa" z głosem była czymś, co go prawdziwie zaintrygowało i w czym był całkiem niezły.
    Tymczasem jednak czekało przed nim pytanie od Éliego. Z racji tego, że trudno było odpowiadać, kiedy ktoś zakrywał mu usta dłonią, to delikatnie przesunął ją niżej, na szyję, gdzie miał wytatuowaną trumnę, świeczkę i parę innych rzeczy nad którymi długo można byłoby się teraz rozwodzić.
    - To zależy od tego, czy masz się jeszcze śmiać z mojego bycia tajnym kebabem w turbanie niewidce. - stwierdził, bo mógł wstać i rozpocząć próbę tak, jakby nic się nie działo. Pytanie jednak, czy zrobiłby dobrze, postępując w ten sposób? Czuł, że wolał jednak sobie dłużej poleżeć z przyjemnym, ciepłym ciężarem na udach. Nie miał nic przeciwko niemu, wręcz przeciwnie; z chęcią przyglądał się temu, jak wygląda szczerze uśmiechnięty i radosny Élie.
    - Za dużo mam mięska, żeby być kościotrupem. - oznajmił, podciągając koszulkę, żeby wlepić wzrok w swoją klatkę piersiową. Nie był jakoś mocno zabiedzony. Może i nie miał żadnego kaloryfera, sześciopaku, czy innego boilera, ale uważał, że wygląda całkiem dobrze. Ani sadła, ani kości. W sam raz. - Najpierw musiałbym przejść serię drastycznych diet i kilkukrotne odsysanie tłuszczu.

    Chris Lawrence

    [ Chrisowa klata na pocieszenie:
    a) http://oi38.tinypic.com/vo8l77.jpg (jak był młodszy, w sumie sporo młodszy, bo nie ma tu jeszcze tatuażu na szyi x3)
    b) http://oi38.tinypic.com/ipbd44.jpg (bardziej aktualna)
    + taki gratis odnośnie przekonań: http://oi33.tinypic.com/28wc4k1.jpg ]

    OdpowiedzUsuń
  27. [<3333333333.
    Można najpierw wyskoczyć z bandażami, a potem jakoś wpleciemy zapalniczki, ogień i resztę fascynacji. Zaczniesz jakoś, słońce? <3]

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  28. Chris pracował tu tak skromnie koło miesiąca. Z początku trochę obawiał się tego, jaka będzie atmosfera i jak przyjmą go ludzie (bo wiadomo, że nie każdemu musiał się przecież podobać, razem ze swoim... luźnym podejściem do życia), ale potem okazało się, że większość jest fajna i dobrze się z nimi dogaduje. Był pozytywnie zaskoczony, dlatego postanowił zostać, przynajmniej do czasu, gdy nie uda mu się zebrać nowej ekipy do bandu i nie zacząć jakiegoś nowego projektu.
    - Przepona wytrzyma, patrz jak ja dużo wrzeszczę i nawet chrypy nie mam. - pochwalił się, a potem uśmiechnął. Postanowił na dzisiaj skończyć temat kebabów, tym bardziej z połączeniu z turbanami, coby nie zanudzić towarzysza, albo nie wyrządzić mu (za dużej) krzywdy na psychice tymi swoimi opowieściami.
    - Ej, nie w brzuszek, mam łaskotki! - parsknął, czując, jak ten bezczelnie tyka go prosto w brzuch. No tak, teraz Élie będzie znał jeden z wrażliwych punktów Chrisa. Ciekawe co zrobi z taką wiedzą? Może kiedyś wykorzysta ją jakoś w praktyce? To mogłoby być całkiem ciekawe...
    - Masz zimne dłonie, nie zimno ci przypadkiem? - podpytał, przesuwając palcem wskazującym po wierzchu jego łapki. No, co? On tylko pytał, a to, że bezczelnie patrzył mu się w oczy, chcąc zobaczyć jak zareaguje na troskę i dotyk, to już sprawa drugorzędna, prawda?

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  29. - Jakby patrzeć na wygląd, to według mnie jesteś nawet bardzo gorącym facetem. Powiedziałbym nawet coś więcej, ale znowu palnę głupotę i jeszcze skrzywdzę twoją biedną przeponkę. - mruknął, po czym uśmiechnął się z rozbawieniem i przekręcił na bok(ku uciesze Éliego, bo na boku miał całkiem pokaźnych rozmiarów, kolorowy tatuaż, jaki do tej pory trudno było zobaczyć*), bo jego telefon zaczął wibrować jakby go piorun z jasnego nieba uderzył.
    - No, niee... Bez jaj. - burknął widząc samo imię na wyświetlaczu. Odrzucił połączenie bez żadnego zastanowienia, po czym wyłączył komórkę i rzucił ją gdzieś na bok. Nie znosił jak się mu przeszkadzało, poza tym nie miał zamiaru rozmawiać z dawnym kumplem, z którym kiedyś tworzył zespół (a który totalne olał go, gdy przyszedł prosić o pomoc) w takiej sytuacji.
    - Spiąłeś się. - zauważył, po czym podparł się rękoma z tyłu. Znajdował się teraz bliżej jest twarzy, ale Élie nie miał się zupełnie czego obawiać. Chris nigdy nie robił czegoś wbrew drugiej osobie. Taką miał już zasadę i tego starał się trzymać.
    - Dobrze, że mi się przypomniało, mam dla ciebie taką małą propozycję, oczywiście jeżeli jesteś zainteresowany. - dodał. Nie, nie chciał naciskać. Nie lubił kiedy ktoś, był nachalny, więc sam też nie starał się niczego od nikogo wymuszać.

    Chris Lawrence

    *zdjęcie pomocnicze: http://oi33.tinypic.com/kamt1s.jpg i z drugiej strony ma tak samo, taka ciekawostka: http://oi35.tinypic.com/23tibkl.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Znajdował się teraz bliżej JEGO twarzy, ale Élie nie miał się zupełnie czego obawiać." *

      [ Zaspana jestem : o ]

      Chris L.

      Usuń
  30. Chris od zawsze miał pociągłą twarz, w sumie trudno było mu określić, czy miał to bardziej po matce (którą znał jedynie ze zdjęć), czy po ojcu (czyli człowieku, o którym nie wiedział zupełnie nic, bo w jego rodzinie ten mężczyzna był tematem tabu). Oczy... kolejny problem, piwne, czy brązowe? Niech będzie, że po prostu ciemne. I był blady, zawsze opalał się na przysłowiowego raczka, o ile już zdecydował się wyjść na słońce bez okularów przeciwsłonecznych i w koszulce innej niż na krótki rękaw. Ubierał się... dziwnie, bo który normalny facet chodzi w trashvillach, bez względu na porę roku, godzinę i okazję? Poza tym Chris potrafił wyskoczył po bułki do sklepu za rogiem w szortach, a kiedyś na kacu nawet na bokserki. Na szczęście o wczesnej porze nikt poza sprzedawczynią nie dostał zawału, to można chyba uznać za taki mały, prywatny sukces.
    I Chris nigdy przesadnie o siebie nie dbał. Lubił jeść pizzę, chętnie objadał się frytkami, a to wszystko bez zahamowań popychał wodą mineralną, albo napojem gazowanym dla odmiany. Często jego śniadaniem była oranżada z poprzedniego dnia, albo jakaś wyjęta z lodówki cola w puszce. Rzadko kiedy jadł w domu, bo do gotowania miał dwie lewe ręce, ale jeżeli zależało mu na tym, aby kogoś ugościć po swojemu, to potrafił zakasać rękawy i zrobić coś samodzielnie.
    Ogólnie fajny facet, tylko pytanie, czy odpowiednio fajny, aby został na całe życie.
    - Potrzebowałbym cię jako gitarzysty, reflektujesz? - spytał, uśmiechając się rozbrajająco. Tak, to jedna z tych min, kiedy wprost nie można było mu odmówić i miał nadzieję, że Élie nie będzie nawet próbował odmówić.

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  31. - Słuchaj. ja chcę ci pomóc. Dobra, mogę przez to trochę cierpieć,a le jeśli nikt ci nie pomoże przezwyciężyć tej fobii, to będziesz w niej ciągle trwać i lepiej samo się nie zrobi. Może być tylko gorzej - powiedział stanowczo, jednak w jego głosie czuć było spokój i wyrozumiałość. - Jeśli mnie tylko nie zabijesz, to będzie dobrze - dodał, uśmiechając się lekko.
    - Nie lubię głośnych burz - powiedział, przykładając dłonie do uszu. Czemu te wstrętne grzmoty... No czemu one muszą się tak często pojawiać.

    [ Nie ma problemu ;3 Wena potrafi być czasem okrutna. ]

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nikita często odczuwał to samo. W pewnym momencie w jego głowie pojawiała się melodia, która za cholerę nie chciała stamtąd wyjść i siedziała tak długo, dopóki czegoś z nią nie zrobił. I wtedy potrafił rzucić wszystko co robił,. oczywiście oprócz klienta, i dać upust wenie. Nic go bardziej nie cieszyło i nie zadowalało, jak stworzenie czegoś nowego, własnego,. co mógłby pokazać ludziom i udowodnić, że kogoś takiego jak on jednak na coś stać.
    On miał swój świat, jak grał, nie liczyło się nic więcej, był tylko on i muzyka, te płaczliwe nuty wydobywające się spod jego palców. Tym razem było tak samo, nawet nie zauważył, że ktoś wszedł, dopiero pierwsze nuty fortepianu sprawiły, że drgnął spłoszony i rozejrzał się, aż mu uciekła jedna, fałszywa nuta. Ale ów mężczyzna, który dołączył się do niego w grze, doskonale znał tą piosenkę i był naprawdę dobrym muzykiem, więc Niki spokojnie grał dalej.

    Nikita

    OdpowiedzUsuń
  33. Chris potrafił być cicho, o ile ktoś go odpowiednio do tego przekonał, albo zachęcił. Teraz ciemnowłosy miał pasjonujące zajęcie bezczelnego gapienia się na uroczy uśmiech Éliego. Rzadko utrzymywał z kimś kontakt wzrokowy, bo szybko się peszył, szczególnie jeżeli ta druga osoba należała do bardziej "sztywnych", albo po prostu miała do niego złe nastawienie. Ogólnie unikał sporów, kłótni i starał się mieć jak najmniejszą styczność z osobami, które go nie lubiły (i vice versa). Co prawda niektórych "spin" nie dało się uniknąć, ale jeżeli była możliwość żeby do nich nie doszło to właśnie o to się starał. Miał taki syndrom superbohatera, którego nikt w XXI wieku już nie doceniał, a szkoda.
    - Mięsko ci ucieka z polików. - zauważył nagle. Pod tym stwierdzeniem kryło się mniej więcej to, że chłopak miał urocze dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechał, ale Chris jak to on, zawsze musiał namieszać i wytłumaczyć wszystko po swojemu. Nie zawsze tłumaczył tak, że inni go rozumieli, ale tym razem chyba nietrudno się domyślić o co chodziło, prawda?
    Poza tym Chris uznał, że na prawienie komplementów było jeszcze za wcześnie, nie chciał go spłoszyć, ani nadużyć dobrego nastroju, a wiedział, że to mogło być bardzo łatwe. Wolał do tego nie doprowadzać, bo rzadko widział Éliego z takim banankiem na twarzy, a to okazało się być naprawdę ładnym widokiem.
    - Dobrze, że podpaliłem bluzę, a nie siebie. - zakpił, bo wolał nie widzieć wesoło igrających płomyków na przykład na głowie. To zapewne nic miłego, raczej nigdy nie spróbuje, tak z czystej przezorności i zwykłego przeczucia.

    [ Gratis, skoro kojarzysz Immaculate Misconception, to pewnie skojarzysz <3 -> http://24.media.tumblr.com/tumblr_m7rq422jez1rbbhlco1_500.gif ]

    Chris Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  34. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć.
    To prawda, był zbyt otwarty, a tego człowieka praktycznie nie zna.
    - Przepraszam, nie pomyślałem - rzucił cicho. Doskonale poczuł napięcie mięśni na jego ręce. Przez swoje głupie zachowanie Gottfried poczuł się niezręcznie.
    - Wiesz, to może ja już pójdę - dodał cicho, podrywając się do wstania. Było mu tak cholernie głupio, że zlekceważył uczucia Eliego, bo ON chciał mu pomóc. Nie ma co, zawyżone ego to zło.

    Gottie.

    OdpowiedzUsuń